wtorek, 15 sierpnia 2017

Od Altheny - C.D. Fallena "Chantaje"


Nie mogło to do mnie dotrzeć. Jestem w ciąży. I to nie z moim ukochanym, a z jakimś farszem, butelką, słoiczkiem czy czymkolwiek innym! Nie mieściło mi się to w głowie. Zostaniemy rodzicami. Będę mamą. Fallen będzie ojcem. Niezależnie skąd wzięło się to szczenię. Będziemy mieli dziecko...
Musiałam powtórzyć sobie to wszystko kilka razy. Moje myśli były naprawdę chaotyczne. Nie wiedziałam, co czuję, jak to odbieram... Nie docierało do mnie, co się właśnie dzieje. Z jednej strony bałam się odpowiedzialności, czułam, że nie jestem gotowa na aż taki krok. Nie miałam pojęcia, co na ten temat myśli Fallen... Może chciał pozbyć się tego szczeniaka? Zapewne go nie chciał... To w końcu nie było jego biologiczne dziecko. Ja jednak nie wiedziałam, czy tego chcę. Poczułam ukłucie w sercu, gdy pomyślałam że miałabym stracić synka bądź córkę. Opieka nad Arcadym naprawdę mnie zmieniła, nie spodziewałam się tego. Nie czułam się z tym jednak źle, aczkolwiek musiałam wziąć poprawkę na to, że niczego teraz nie byłam pewna. To mnie dobijało chyba bardziej, niż sam fakt tego, co zrobił mi Silent.
- Fallen... - imię mojego partnera było jedynym, co udało mi się wypowiedzieć. Poza tym, co innego mogłam powiedzieć? Wszystko na pewno było po mnie widać...
- Będzie dobrze, Then... - powiedział, jednak wyczułam w jego głosie że sam niezbyt w to wierzy. Podszedł do mnie i przytulił mnie, a ja odwzajemniłam czułość na tyle, ile mogłam. Dopiero teraz poczułam, jak niewyraźnie się czuję. Cieszyłam się, że chociaż jemu udaje się zachować w miarę trzeźwy umysł. A przynajmniej udaje mu się na takiego wyglądać, co i tak było dla mnie dużym wsparciem...
Skinęłam głową, aby położył się obok mnie. Zrobił to, i delikatnie przykrył mnie skrzydłem. Westchnęłam i ostrożnie go polizałam, po czym położyłam się na boku i znów pogrążyłam w myślach, dając mu czas na to samo.
Nie wiem dlaczego, ale moją głowę zajęły inne myśli niż te typu „czy dobrze go wychowamy, czy damy radę, czy może się go pozbyć”. Nawet nie myśli, a wizje. Wiele obrazów pojawiło mi się przed oczami. Wszystkie były ciepłe, jasne... Widziałam jak leżę z malutką, burą kuleczką między łapami. Jak delikatnie kładę swoją głowę obok niego, a maluch przytyka swój malutki nosek do mojego. Słyszałam cichutkie popiskiwanie, które wywoływało uśmiech... Trzepot skrzydeł mojego partnera, który właśnie wracał do jaskini. Dostrzegałam jego troskę, ale również dumę... Powoli się do nas zbliżył, położył się przy nas. Czule polizał swoje dziecko, zaakceptował je...
Zdałam sobie sprawę, że to nie były wizje. To była moja wyobraźnia. Mój twór, moja wersja wydarzeń. Poczułam, że chciałam aby tak było. Chciałam zobaczyć nasze dziecko, móc okazać mu czułość i wsparcie, zapewnić bezpieczeństwo. W jakiś sposób mi na tym zależało. Nie poznawałam się, nie spodziewałam się tego. Jeszcze kilka księżyców temu prawie zabiliśmy z Fallenem Arcady’ego, a teraz... Stanęliśmy przed decyzją o posiadaniu własnego malucha. I jedno z nas na pewno nie chciało tracić dziecka. Miałam cichą nadzieję, że oboje mamy takie podejście do sprawy... Pewne było to, że Fallen także nie wiedział co o tym sądzę. Zapewne też się tego bał. Bał się mojej reakcji, i chyba mimo wszystko nie jest tak źle. Te wszystkie myśli mnie uspokoiły. Poczułam przypływ pewności siebie. Odetchnęłam, rozluźniając mięśnie, co ewidentnie zdziwiło mojego partnera i wyrwało go z zamyślenia. Nie wiedziałam, czy moje zachowanie tak bardzo zbiło go z tropu, czy jest w takim samym stanie jak ja kilkanaście minut temu. Zapewne nadal chciał znać moje zdanie w tej kwestii, tak jak ja chciałam znać jego. Odważyłam się więc wypowiedzieć te kilka słów, które mogły przesądzić nie tylko o naszym losie, ale także naszego dziecka. To jedno zdanie mogło mieć na wszystko większy wpływ, niż by się mi wydawało w tamtym momencie...
- Fallen... Ja, chcę mieć to dziecko... Razem z tobą...

< Fallen? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!