niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Silence'a - C.D. Altheny "Nowe truchło, stara dusza"

TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!


Pieprzony wilczek, którego przejąłem musiał walczyć o swoje... dlatego wyglądam tak jak wyglądam. Cóż, przynajmniej rozbawiłem sobą już dwa z czterech napotkanych osobników, skuteczność pięćdziesiąt procent... Szokowało mnie jak bardzo wadera trzyma się swojego samczyka, była gotowa skoczyć do gardła za samo wspomnienie o nim w mało pochlebny sposób. Postanowiłem odwlec "potwierdzenie jej słów" w czasie najdalej jak tylko mogłem to zrobić. Przecież nie obiecam jej, że już nie będę tym upierdliwym gnojkiem, tylko po to by przy następnej wizycie ponownie podważać władzę skrzydlatego basiora. 
- Jeśli liczysz, że zginę w nadciągającym konflikcie to grubo się mylisz, nie mam zamiaru robić za worek na ciosy. - Powiedziałem odrywając waderę od wodopoju. - Mogę być przydatnym członkiem klanu, za razem będąc tym upierdliwym skurwysynem. A ty tylko możesz zyskać na mojej obecności.
- Niby w jaki sposób? - Warknęła, chyba nie spodobało się jej moje podejście... szkoda.
- Cierpliwości moja droga, wpierw powiedz, czy na pewno mnie przyjmujesz. 
- Nie zadawaj głupich pytań, bo nie uzyskasz na nie odpowiedzi. - Syknęła po raz kolejny. Uznałem to za odpowiedź twierdzącą. 
- Jak chyba większość wilków tutaj, jestem Księżycowy, co za tym idzie bardzo lubię zabijać... poza tym, planuję wzmocnić to truchło do czasów nastającego konfliktu. Mogę okazać się dość przydatnym narzędziem. Moje poprzednie ciało było o wiele lepsze od aktualnego. 
- A co jeśli ci się nie uda, może przecież okazać się, że osiągnąłeś swój limit, co wtedy? Będziesz bezużytecznym wrzodem, pasożytem, który będzie zajmować tereny, marnować powietrze i jedzenie. 
- Nie ma limitów na tym świecie, choćby każdy mięsień w moim ciele miał eksplodować od wysiłku... idzie przełamać każdą blokadę....
- Zaczekaj, - Athena przerwała moją wypowiedź, a już miałem się rozwodzić o tym, że warto w siebie wierzyć i innych pierdołach tego typu. - Skąd ty w ogóle wiesz o wojnie?! - Warknęła przypierając mnie do drzewa. Chyba warto wspomnieć, że przed chwilą wstąpiliśmy do Lasu Umarłych.
- Czasami warto wsłuchać się w bełkot Silent Fear'a - Wyjaśniłem. - Jego potok słów może spowodować wyłączenie się większości osobników, jednak ja wolę wyłapywać każde słowo. Jak widać, wyszło mi to na dobre. 
Dokończyłem z uśmiechem wyraźnie irytując waderę. Wyglądała słodko gdy się denerwowała, nie wiem dlaczego wciąż powstrzymywała się przez wyprowadzeniem jakiegokolwiek ciosu. No nic, była strasznie cięta, ale gdzieś w głębi chciałem przekonać się jak bardzo. 
- No więc... może powiesz mi coś więcej o innych klanach i ich alfach, są rodzeństwem tej latającej wywłoki? - Kopniak w podbrzusze skutecznie dał mi do zrozumienia, że mam trzymać język na wodzy. 
- W klanach możemy wyróżnić magów, medyków i wojowników. Klanem specjalizującym się w medykamentach rządzi basior, dwa pozostałe są pod dowództwem wader. Tyle powinno ci wystarczyć. I tak wiesz za dużo. 
Powiem szczerze, schlebiało mi to określenie. 
- Wracając, Silence' mówiłeś, że jesteś Księżycowy, prawda? - Zapytała przystając i czekając na moją reakcję, wiedziałem do czego dąży to pytanie. 
- Zgadza się, a dlaczego się w tym upewniasz?
- Kto jest twoją ofiarą? - Kolejne pytanie wypadło z pyska samicy. 
- Nie jestem jeszcze tego do końca pewien. - Skłamałem, nie musiała wiedzieć takich rzeczy. To kogo miałem na celowniku było tylko i wyłącznie moją sprawą. - Ale jeśli tylko ją poznam od razu do ciebie przybiegnę. 
Zakpiłem obserwując płonące znaki na ciele wadery. Chyba jej też zaczynałem działać na nerwy...

<Then?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!