sobota, 19 sierpnia 2017

Od Inez - C.D. Anais "Niczym raj"


Po przebudzeniu się z tego nietypowego snu rozejrzałam się po jaskini. Anais spała zwinięta w kulkę na swoim posłaniu. Uśmiechnęłam się na jej widok, wyglądała tak uroczo. Ale skoro spała, musiała być jeszcze noc. Nie myliłam się. Jasne światełka migały na nieboskłonie, a chłodna bryza zawiewała od strony morza. Złapałam głęboki oddech, pozwalając, by świeże powietrze wypełniło moje płuca. Po tym nietypowym śnie powietrze było jeszcze przyjemniejsze niż wcześniej. Teraz zaczęłam to doceniać jeszcze bardziej. Wyszłam na zewnątrz i ułożyłam się przed wejściem do "mieszkanka" spoglądając w niebo. Podświadomie zaczęłam rozmyślać nad moim snem, a dokładnie momentem, w którym przypomniałam sobie całą moją przeszłość. Chciałabym jeszcze raz zobaczyć waderę, która się mną zaopiekowała, gdy byłam jeszcze szczenięciem. Jednak wiedziałam, że to nie będzie możliwe. W końcu przypomniałam sobie o mojej mocy dodatkowej, a dokładniej Piekielnym Bilecie. Mogłam porozmawiać z osobą zmarłą, ale także przenieść się do ich świata. Skierowałam wzrok na Anais. Pomyślałam, że przecież nie zajmie mi to dużo czasu. Wróciłabym jeszcze przed wschodem. Z takim zamiarem skorzystałam z wcześniej wspomnianej mocy. Poczułam dziwne ciepło bijące naokoło, a po chwili znalazłam się w cudownej krainie gdzieś w chmurach. Rozejrzałam się dookoła, jednak nie widziałam nikogo znajomego. Co prawda, było tu dużo wilków, jednak nigdzie nie widziałam mojej matki. Jednak jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast poszukiwanej wadery napotkałam na swojej drodze nie kogo innego, jak Brooke we własnej osobie.
- Brooke? To ty? - Spytałam cicho, bardziej samej siebie. Ona jednak osłyszała to i spojrzała w moim kierunku. 
- Inez? Co ty tu robisz? - Odpowiedziała na moje pytanie pytaniem, najwyraźniej niedowierzając. 
- Przybyłam tu by znaleźć matkę... Chciałabym z nią porozmawiać.. - Odparłam cicho, podchodząc.
- Ale jak się tu dostałaś? Przecież nie umarłaś!
- Fakt, ale mam moc, która mi to umożliwiła... Brooke... Słuchaj... Ja przepraszam, że wtedy nie potrafiłam się powstrzymać. Nie potrafiłam nad sobą zapanować... Przepraszam... - Szepnęłam cicho, przypominając sobie tamtą noc. Jak ją potraktowałam...
- Spokojnie, Inez. Rozumiem. Jesteś księżycowym, byłam twoją ofiarą.. Nie gniewam się, naprawdę... - Na pysku zielonookiej zagościł delikatny uśmiech.
- Naprawdę, nie chciałam tego robić.. Twój ojciec posądził o twoją śmierć Anais... - Powiedziałam cicho z wyraźnym żalem.
- A.. Anais? - Zapytała, jakby zdziwiona.
- Tak. Anais. Skazał ją na śmierć.. - Spojrzałam na waderę. Była przerażona. - Spokojnie, uratowałam ją. Teraz się nią opiekuję.. 
- Jak to? Skąd o niej wiedziałaś..? 
- Po twojej śmierci odeszłam, żeby się ogarnąć. Kiedy wróciłam zobaczyłam jak leżała przy tobie płacząc. Pomyślałam, że to twoja córka... Dlaczego mi o niej nie powiedziałaś? 
- Czułam się samotna... Na targu zakupiłam Szczenię w butelce. Myślałam, że ona mi pomoże pokonać samotność. Nikt miał nie wiedzieć.. 
- Spokojnie, jest bezpieczna.. - Powiedziałam z uśmiechem, który wadera odwzajemniła.
- Opiekuj się nią dobrze..
- Zapamiętam. Muszę już iść, pewnie na mnie czeka.
- Do zobaczenia, Inez. Dziękuję
- Nie ma za co. Do zobaczenia!
Po pożegnaniu się odeszłam w swoją stronę. Chciałam już wrócić. Stwierdziłam, że moja córcia pewnie już nie śpi i się martwi. Ruszyłam w drogę powrotną. Już miałam przenieść się na ziemię, jednak usłyszałam cichy płacz. Podeszłam w stronę źródła. Istotą, która szlochała, okazała się być mała lisica o jasnej sierści z odmianami brązu. Skierowała na mnie swoje smutne oczy, podobne kolorem do turkusu. Pomyślałam, że pewnie została sama i się boi. To było jeszcze szczenię, pewnie ledwo narodzone. Szybko rozpoznałam, że to samiczka. Przytuliłam ją delikatnie, co zaraz odwzajemniła. Poczułam jakąś więź, chociaż nie wiem, co mogło to oznaczać. Po chwili przestała płakać. Chciałam już odejść, jednak lisek znowu zalał się łzami. Westchnęłam cicho. Nie chciała mnie puścić, a ja musiałam wracać. Postanowiłam zabrać ją ze sobą. Wzięłam ją w pysk i wróciłam do świata żywych. Akurat zaczynało już świtać. Anais zdążyła się już rozbudzić. Skierowała na liska zdziwione a zarazem ciekawskie spojrzenie. 
- Mamo... Co to jest? 
- To? To jest lis. - Zaśmiałam się cicho.

<Anais? Wiem, że słabe ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!