Zielarstwo nigdy nie było moją mocną stroną, ale mimo to mogłam pochwalić się dość dużym zasobem informacji na temat ziół leczniczych, bo takie najczęściej się przydają. Jako iż Verdana była córką Makki z góry założyłam, że jej wiedza jest zbliżona do mojej. Mimo to nie mogłam przecież odmówić treningu szczeniakowi łaknącemu doświadczenia i umiejętności. Powoli podniosłam się, spoglądając jak prostują się źdźbła trawy w miejscu mego odpoczynku. Po szybkim ogarnięciu wzrokiem polany dostrzegłam kilka dość użytecznych roślinek i od tego rozpoczęłam swój test.
- Verdano, twoim zadaniem jest wywęszyć i wskazać mi Tubalnik, jego zapach jest bardzo charakterystyczny. Powoduje delikatne łaskotanie w nosie i sprawia wrażenie delikatnej woni pochodzącej z bardzo daleka. Nie musisz go zrywać, ponieważ aktualnie go nie potrzebujemy - W chwili, gdy kończyłam wywód, młoda samica beta już kursowała z nosem przy ziemi. Samo zlokalizowanie rośliny nie zajęło jej dużo czasu, jednak odizolowanie właściwego zapachu od wszechobecnej woni krwi był dla niej dość problematyczny. Tak jak mówiłam, potrzeba treningu i praktyki, aby wyćwiczyć swoje powonienie.
Chwilę po radosnym okrzyku samicy, pochwaliłam ją za bezbłędne wykonanie zadania, lecz kolejna próba miała przybrać zupełnie inny charakter. Delikatnie objęłam ją łapą wskazując jasno pomarańczowy krzew.
- Czy wiesz co to jest? - Zapytałam, ale po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że było to pytanie retoryczne.
- Oczywiście, to Czujka... - Powiedziała wadera. - Ale z tego, co wiem, jest dość niebezpieczna.
- To prawda, jej sok może wywołać poważne poparzenia, jeśli podczas polowania natkniesz się na nią... to lepiej nie ryzykuj. Na naszych terenach jest mnóstwo zwierzyny. Nie ma potrzeby aby się narażać.
- A co jeśli zwierzyny zabraknie, jak mam sobie poradzić jeśli nie mam możliwości obejścia tego krzaczka?
Była ciekawska i chciała wyczerpać raz zaczęty temat, imponowało mi to i napawało niemałą dumą. W końcu, to mnie wybrała na swojego mistrza...
- W takim wypadku musisz znaleźć coś, co nadaje się do rzutu, łapiesz odległość, tak mniej więcej sześć metrów. Upewniasz się, że wiatr nie zwieje szkodliwej bryzy w twoją stronę i rzucasz. - Mówiąc to podniosłam z ziemi sporych rodzajów kij i cisnęłam nim w stronę szkodliwego organizmu. W chwili uderzenia, delikatna bryza spowiła cały krzew, a zapach, który się z niej wydostał, zmusił nas do oddalenia się od polany.
- Tak więc teraz trochę teorii, jeśli zgubisz się na terenach Luminosum Iter, będzie ci zimno... jakiej rośliny będziesz szukać?
- Najpewniej Lazurytu, będę mogła zrobić z niego napar.
- Jestem pod sporym wrażeniem moja droga - Mówiąc to delikatnie poczochrałam jej sierść znajdującą się na łebku.
Wychodząc z Orlego Lasu zadałam Verdanie jeszcze parę pytań i upewniłam się, że wie wystarczająco dużo o roślinach aby przetrwać nawet w kiepskich warunkach. Poleciłam jej również porównanie sobie zapachów wszystkich ziół, jakie kolekcjonuje jej matka. Tym sposobem próbki miała zawsze pod ręką, a ja mogłam w pełni poświęcić się zbieraniu zapachów zwierzyny na kolejną lekcję. Zgodnie z obietnicą przeprowadziłyśmy wyścig, a raczej trucht w stronę jaskini pary beta. Mimo, iż wilczyca była młoda nie zauważyłam u niej żadnych problemów z kondycją. Dzięki temu założyłam sobie, że zarówno trening mocy, jak i walki będą nieco trudniejsze, niż przypuszczałam na początku. Verdana miała w sobie mnóstwo energii, a mi zależało na tym, aby ukazać jej piękno rzeczy, jaką jest odpoczynek. Wiele szczeniąt tego nie docenia z bardzo prostego powodu, nigdy nie były naprawdę zmęczone... Zwolniłam kilkadziesiąt metrów przed wejściem do lokum drugiej pary w klanie Fortis Corde, co zdecydowanie zdziwiło moją podopieczną.
- Nie wchodzisz? - Zapytała lekko zasmucona.
- Wiesz, nie chcę się natknąć na twojego ojca. Zmieniłam posadę i nie mam pojęcia jakie będzie jego nastawienie do mojej osoby. Darzę go ogromnym szacunkiem i mimo, iż nie jestem już bezpośrednio jego podwładną to nadal będę mu podległa, choćby przez hierarchię - Wyjaśniłam.
Mimo to wadera wyglądała na niezbyt zadowoloną z mojej odpowiedzi, może chciała, żebym pochwaliła ją na oczach jej rodziców... Oczywiście miałam zamiar to zrobić, opisać każdą zaletę i wadę. Ale chciałam załatwić tą rozmowę dopiero w dniu zakończenia szkolenia. Uważam, że dopiero wtedy zarówno ona, jak i jej wymagający ojciec docenią pracę wykonaną przez ten cały czas. Patrzyłam, jak Verdana odchodzi w stronę swojego domu, jedyne co zrobiłam to pomachałam jej na pożegnanie.
<Verdana, pierwszy dzień dobiegł końca :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!