Doprawdy, zaintrygowało mnie to, iż samiec w tak krótkim czasie opatentował sobie plan na moją naukę pływania. Z jednej strony bardzo tego chciałam, jednak z drugiej - bałam się, że ktoś nas zobaczy. A nie chciałam kończyć tej znajomości. Bardzo polubiłam Arc'a, chciałam być przy nim, przyjaźnić się. Nigdy nie miałam przyjaciela, a kiedy udało mi się z kimś w małym chociaż stopniu zaprzyjaźnić, odchodził po kilku dniach. Nie wiedziałam, czy to moja wina, czy innych.
Ostatecznie jednak zgodziłam się. Wyglądnęłam z jaskini i rozejrzałam się na zewnątrz. Postawiłam jedną łapę na białym puchu, po czym oglądnęłam się na basiora stojącego za mną i skinęłam łbem w jego kierunku. Podszedł do mnie i razem wychodząc z jaskini, rozejrzeliśmy się w poszukiwaniu jaskini z jeziorem. Podchodziliśmy do każdych zagłębień, które wyglądały podejrzanie, aż w końcu Arcady odnalazł idealne miejsce. Była to malutka, jednopokojowa jaskinia skuta lodem i przyprószona śniegiem. Pośrodku znajdowało się małe jeziorko, a w samej jaskini było ciemno jak w grobie. Idealnie. Tylko księżyc lekko świecił bladym światłem tu i ówdzie. Od pewnego czasu nie przeszkadzał mi on, od czasu, kiedy spędzałam czas z Arcady'm. Usiadłam na brzegu i zaczęłam rozchlapywać powoli i delikatnie łapą wodę. Samiec nie czekając na mnie, wszedł do jeziorka i zanurzył się w wodzie po łeb. Obserowałam chwilę jak pływa, był naprawdę świetny w tym, co robił. Weszłam do wody po łokcie. Arc spojrzał na mnie wyczekująco. Postawiłam kolejne dwa kroki, po czym zanurzyłam się do łba. Nadal byłam jednak daleko od basiora. Zaczął powoli do mnie podchodzić, a ja ruszyłam w jego stronę. W pewnym momencie przestałam czuć dno. Zaczęłam nerwowo machać i rzucać łapami, co chwila zanurzając się i wynurzając z powrotem. Czułam, jak nerwowy dreszcz przebiega przez moje ciało. Arcady podszedł do mnie spokojnie, złapał mnie i objął, przesuwając mnie delikatnie w stronę brzegu, aż nie stanęłam pewnie w wodzie. Wtuliłam się w niego drżąc, po czym powoli się od niego odsunęłam.
Spojrzałam w jego chabrowe oczy. Księżyc, a dokładniej jego blade światło, dawało im piękny blask, jeszcze większy, niż zazwyczaj. Było widać delikatne ślady troski. Co prawda obcy mógłby tego nie zauważyć, ale znałam Arcady'ego. Potrafiłam rozróżnić już kilka jego zachowań, czy spojrzeń, ale więcej nie chciałam znać. Tyle mi wystarczyło, jak na ten czas. Zatraciłam się całkowicie w jego spojrzeniu, nie zauważając, że basior coś do mnie mówi, a dokładniej zadaje mi pytanie.
- Sierra? Wszystko dobrze? - spytał samiec.
- Yhm, ah, tak. Tak, wszystko dobrze. - spuściłam wzrok zawstydzona. - Możemy kontynuować.
Basior znów odsunął się dalej, zachęcając mnie skinęciem łba, abym podeszła do niego powoli. Miałam opory, a więc basior przysunął się do mojego boku.
- Posłuchaj. - zaczął. - Kiedy przestajesz czuć dno pod łapami, odbij się łapami od wody, tak po prostu, po czym zacznij machać z rytmem nimi, nie nerwowo, bardzo duże jest prawdopodobieństwo, że utrzymasz się na wodzie. Najważniejsze, nie panikuj. Spróbujesz? - zakończył pytaniem.
- Yhym... Spróbuję. - odparłam, patrząc na oddalającego się samca.
W miejscu, gdzie prawie przestałam czuć dno, odbiłam się prawą, tylną łapą, przednie unosząc lekko do góry i zaczęłam machać łapami. Na początku w ogóle mi to nie szło, ale po chwili machania łapami, zaczęłam nabierać wolnego tempa i płynąć w kierunku samca. Przechylałam się na boki jak taka beczka, musiałam wyglądać komicznie. Koślawo, ale płynęłam. Przed basiorem zawisnęłam na wodzie, utrzymując się. Nachyliłam się nad taflą wody, po czym przeważyłam swoje ciało do przodu i wpadłam do wody. Wynurzyłam się szybko i zaczęłam kasłać, wypluwając wodę. Basior zaśmiał się krótko, a ja posłałam mu równie krótkie spojrzenie. Zaczęliśmy płynąć w stronę brzegu, gdzie otrzepaliśmy się, ciskając w siebie nawzajem milionem kropel wody.
- Co robimy? - zagadnęłam, spoglądając na Arc'a.
- Nie wiem. Możemy faktycznie pogadać... - uśmiechnął się w moją stronę.
- Niech ci będzie.
Ułożyłam się pod ścianą, a samiec położył się na przeciwko mnie. Chwilę się w siebie wpatrywaliśmy.
- Sier? - zaczął Arcady, wpatrując się we mnie.
- Hm? - odwróciłam się w jego stronę, po czym on odwrócił łeb i spojrzał w stronę wyjścia z jaskini, wpatrując się w dal.
- Dlaczego zawsze, kiedy jesteśmy razem, twoje znaki zaczynają świecić? - zapytał, nadal nie odwracając wzroku.
< Arcady? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!