Poczułem się jakbym dostał w twarz. Wiadomość, z początku do mnie niedocierająca, zaczęła nabierać odpowiednich rozmiarów, aby w całości zająć całą mą świadomość, a potem prysnąć niczym mydlana bańka.
— Co powiedziałaś? — zapytałem cicho, czując we mnie narastającą rozpacz, a także i złość.
— Brooke nie żyje.
Przyjrzałem się wilczycy, nie znałem jej, ale wyczułem intensywny zapach mojej, martwej już, córki za czymś co stało za nią.
— Kłamiesz! — warknąłem, odsuwając ją niezbyt delikatnie łapą i tym samym torując sobie drogę do białego szczeniaka, w całości upaćkanego krwią. Krwią Brooke, mojego pierwszego, a także najukochańszego dziecka. Nigdy nie będę mógł jej przytulić ani zobaczyć. Nie będę mógł już być dla niej takim ojcem, jakim zawsze chciałem być.
— Eliasie... — mruknęła niepewnie nieznana mi wilczyca. — Pozwól mi wyjaśnić, znalazłam Brooke...
— Milcz! — krzyknąłem, nie mogąc znieść jej, a ona skuliła się od nadmiaru mojego gniewu. — Co to ma znaczyć?! — wrzasnąłem jej prosto w twarz.
Inez przyjęła uległą pozycję, a ciche popiskiwanie szczeniaka rozniosło się po całej jaskini. Z daleka usłyszałem kilka par łap szurających pazurami po jaskini. Avalanche, a na dodatek Kanashimi znaleźli się u wyjścia jaskini.
— Co to za krzyki? — spytała Avalanche, patrząc to na mnie, to na nieznaną mi wilczycę. — Obudzisz dzieci.
— Nie obchodzi mnie to — odwarknąłem, patrząc z nienawiścią na szczeniaka i ciemną waderę.
Avalanche w niedowierzaniu uniosła brwi do góry. Zignorowałem to, nie obchodziło mnie nic innego oprócz tego, że powinienem zabić. Zabić tą dwójkę. I tak też miałem zamiar uczynić, wystrzeliłem w kierunku białego szczeniaka, który najbardziej irytował mnie swoim coraz głośniejszym piszczeniem. Brakowało niewiele, abym wgryzł się w jego ciało, gdyby między nas nie wszedł Kanashimi. Zatrzymałem się raptownie, patrząc na syna z zaskoczeniem.
— Nie widzisz podobieństwa? — zapytał, a z jego oczu uleciało kilka łez.
Przyjrzałem się uważniej szczeniakowi i dostrzegłem, że miał rysy Brooke. Kanashimi z Brooke był bardzo związany, więc nie zdziwiłem się, że zdołał coś takiego zauważyć.
— To jej córka — Nieznana mi wilczyca potwierdziła moje domysły.
Zacisnąłem zęby, a także wbiłem pazury w glebę. Odwróciłem się w kierunku ciemnej samicy z żądzą mordu w oczach.
— A więc to ty zabiłaś moją córkę?!
< Inez? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!