środa, 16 sierpnia 2017

Od Eliasa - C.D. Kanashimi'ego "Wodospad Życia"

Poprzednie opowiadanie

Kiedy Kanashimi wraz z Patton'em wyszli, Makka posłała mi śmiertelnie poważne spojrzenie.
— Ona niebawem zacznie rodzić — oznajmiła.
— Co? — zapytałem głupio, nie do końca przyjmując tą informację do wiadomości.
Tak szybko zachorowała, tak szybko dowiedziałem się, że grozi jej niebezpieczeństwo, a teraz usłyszałem, że zaczęła rodzić. 
— Pozbieraj się i pomóż mi! — zawołała towarzyszka. — Elias, spokojnie — dodała nieco bardziej opanowanym tonem. 
Również jej trudno było utrzymać emocje na wodzy. Nie tylko ja byłem zaskoczony tym faktem, że to zaczęło się tak szybko. Sądziłem, że jeszcze będę mieć trochę czasu. 
— Co mam zrobić? — spytałem z determinacją, patrząc na moją ukochaną, która była zbyt przerażona, aby cokolwiek powiedzieć. 
Niby była przytomna, ale jakby nieobecna myślami. Ścisnąłem lekko jej łapę swoją, skupiając jej oczy na sobie i dodając otuchy. Uśmiechnąłem się lekko. Oddychała szybko, była okropnie zszokowana, a jednak postarała się odpowiedzieć gestem na gest.
— To co właśnie robisz — mruknęła Makka, a ja wymieniłem z nią spojrzenia. — Wspieraj ją.
Skinąłem łbem i skupiłem się na tym, na czym musiałem. Głaskałem i szeptałem uspokajające słowa do ucha Avalanche. Najpierw Kanashimi, a teraz ona, pomyślałem gorzko. 
Do jaskini wbiegli Kanashimi oraz Patton. Pierwszy był zabrudzony krwią, a jej woń rozpoznałem od razu. Brooke... Spojrzałem pytająco na starszego wilka, unosząc do góry brwi. Uśmiechnął się pokrzepiająco.
— Spokojnie, Brooke zraniła się lekko w łapę — wyjaśnił Patton, poddając partnerce zioła.
Kanashimi posłał mu pełne bólu, a także wyrzutu spojrzenie. Jednak gdy Beta wskazał łbem na Avę, ten zaraz się uspokoił. Pobiegłbym do córki, gdybym tylko mógł, ale nie mogłem zostawić Avalanche samej.
— Dobrze — mruknęła do siebie Makka, rozcierając małym kamykiem zioła, po czym dała je do spożycia Avalanche. — To powinno pomóc.
Po kilku minutach Alfa wyglądała o wiele lepiej. Jednak zaczęły się skurcze, a wadera jęknęła cicho. Makka starła łapa pot z czoła.
— Przed nami najgorsze.
Wymieniliśmy z partnerką spojrzenia.

< Avalanche? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!