Poprzednie opowiadanie
No cóż, przywykłem do nieco innych wnętrz. Nie nazwałbym mojej mamy pedantką, jednak była ona bardzo czystą osobą, można powiedzieć, że w przeciwieństwie do ojca. Właściwie, nie wiedziałem, jakim cudem Glace i Glory zeszli się, kiedy było między nimi tyle różnić. A jednak, udało im się, doczekali się wspaniałych szczenią i i aktualnie odpoczywali gdzieś na Sola Animarum. A my, potomkowie rodu Sons Of The Storm rywalizowaliśmy o miejsce na tej przepięknej, latającej wyspy. Chciałem zabrać tam Inez. Czułem, że ona potrzebuje opieki, choć wmawia sobie, że jest samodzielna. Każdy chciałby być samodzielny i nie żyć samymi uczuciami, niestety nasza wrażliwość nam na to nie pozwoli. Jedynie niektóre Wilki Księżycowe mogły być inne.
No cóż, przywykłem do nieco innych wnętrz. Nie nazwałbym mojej mamy pedantką, jednak była ona bardzo czystą osobą, można powiedzieć, że w przeciwieństwie do ojca. Właściwie, nie wiedziałem, jakim cudem Glace i Glory zeszli się, kiedy było między nimi tyle różnić. A jednak, udało im się, doczekali się wspaniałych szczenią i i aktualnie odpoczywali gdzieś na Sola Animarum. A my, potomkowie rodu Sons Of The Storm rywalizowaliśmy o miejsce na tej przepięknej, latającej wyspy. Chciałem zabrać tam Inez. Czułem, że ona potrzebuje opieki, choć wmawia sobie, że jest samodzielna. Każdy chciałby być samodzielny i nie żyć samymi uczuciami, niestety nasza wrażliwość nam na to nie pozwoli. Jedynie niektóre Wilki Księżycowe mogły być inne.
I zdawałem sobie sprawę, że ona właśnie do takich należy. Powinienem ją uznawać za wroga i właściwie nie przyjmować do Viridi Agmen. Klan ten zrzeszał raczej Słonecznych i Gwiezdnych, jednak nie mogłem powiedzieć, że tutaj nie pasowała. O nikim nie mogłem tak powiedzieć, nawet jeśli tak było. I pomimo swojego typu, Inez zaprzyjaźniła się ze Słoneczną, waderą o imieniu Gisei. A więc nie każdy Wilk Księżycowy musiał być wrogiem i miałem tego świadomość. Starałem się być dosyć ufny wobec innych wilków, jednak w jej przypadku nie potrzebowałem starań. Od razu jej zaufałem, choć wiele wilków mogło mnie wziąć za idiotę. No cóż, podobno miłość jest ślepa... I bywa też głupia. Ale to najlepsze uczucie na świecie. Uczucie, dzięki któremu nie trzeba jeść, spać, bo ona daje do wszystkiego siłę. W miłości nie patrzy się na typ, kolor sierści, czy rasę. Patrzy się na duszę wilka, a dusza Inez była piękna, nawet jeśli ona jej nienawidziła.
Usłyszałem to, co powiedziała. Musiałem się porządnie zastanowić, czy te słowa na pewno są kierowane do mnie i czy mówi o mojej osobie. Nie wiedziałem, czy nawiązała jakiś kontakt z innymi basiorami, jednak nie wyglądała na zbyt rozmowną, no i tak było. Z tego, co mi się wydawało, najbardziej znała mnie i Gisei, a nie rozmawiała za bardzo z innymi wilkami. Chyba po jednym znajomym z każdej płci jej wystarczyło, chociaż jeśli wszystko potoczyłoby się tak, jak w moich marzeniach, już niedługo musiałaby się nieco bardziej otworzyć na inne wilki. Jednak wydawało mi się, że to się nie zmieni. Chociaż... Po tych słowach, już niczego nie byłem pewien.
- Słyszałeś, co mówiłam? - Zapytała niemal niesłyszalnie, jednak moje uszy tak bardzo pragnęły jej głosu, że wyłapywały każde słowo, które padło z jej ust.
- Owszem - Odpowiedziałem. - Chciałbym wiedzieć, kto jest tym szczęśliwcem, który skradł ci serce.
- Ech... Znasz go lepiej, niż myślisz - Wyszeptała, wydawało mi się, że nie umie tego powiedzieć. Po prostu nie przejdzie jej to przez usta, bo jest zbyt nieśmiała. A może wcale nie mówiła o mnie?
- Wiesz, znam sporo wilków - Odpowiedziałem lekko ściszając ton, a po chwili spojrzałem na waderę. - Inez... Dlaczego nosisz tą wstążkę? Chciałbym móc spojrzeć ci w oczy...
< Inez? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!