Ta dziwna chrypka i zimny ton głosu coś mi przypominały, jednak poznałem już tyle wilków w swoim życiu, że nie wiedziałem, do kogo mógł on należeć. Na pewno nie spotkałem nigdy wilka o takim wyglądzie, nie kłóćmy się, ale wyglądał dosyć zabawnie. Taka pokraka z głosem dojrzałego, brutalnego basiora. Coś tu ewidentnie nie grało. Jednak kiedy zaświtało mi do kogo należy ów głos, cofnąłem lekko głowę i wytrzeszczyłem oczy, po czym szybko krzyknąłem basiorowi wprost do ucha.
- Silence, nie bój się, zaraz wyciągnę cię z tej pokraki! - Krzyknąłem i w momencie, gdy chciałem zatopić pazury w tchawicy wilka, głos Sil'a ponownie przemówił, przez usta wilka.
- Idioto, ta pokraka to moje ciało! - Krzyknął, na co zdziwiłem się jeszcze bardziej.
- Oj stary, ale się zapuściłeś - Mruknąłem, lekko chichocząc. - Ale przynajmniej głos masz nadal w dobrej formie. Dostarczasz do organizmu za mało białka, zdecydowanie.
- Dopiero dostałem to ciało - Westchnął. - Zresztą to długa historia.
Bardzo nie lubiłem tego określenia. Jak już miał coś do powiedzenia, niechże to powie! Tak lubiłem historie! Najlepiej takie straszne, przy ognisku, z piankami. Uwielbiałem, kiedy dzieciaki takie robiły. Kiedy wbijałem na taką imprezę, wszyscy krzyczeli, bo przyszła prawdziwa gwiazda. A kiedy już ich uspokoiłem, zostawiali mi całą paczkę pianek i nie denerwowali się, kiedy je zjadałem. To było miłe ze strony tych wszystkich trupów. Silence nie chciał mi opowiedzieć historii. No niby było to w jego naturze, ale może miał coś do ukrycia? A może tak naprawdę to wcale nie był Silence?
- Nie ufam temu określeniu - Mruknąłem groźnie. - Mam wrażenie, że oszukujesz. Silence nie żyje od dawna, a ty jesteś jego najzwyklejszym psychofanem i nauczyłeś się mówić jego głosem. Mnie nie oszukasz - Dodałem, a w myślach brzmiały mi tylko dalsze słowa tej piosenki.
- Silent, tępaku, to ja! - Krzyknął.
- Ej, teraz to mi smutno - Szepnąłem głosem pełnym żalu. - A wiesz, co jest najlepsze na smutek? Jedzonko! Najlepiej takie, które jeszcze się rusza i krzyczy, hihi.
- No szlag mnie zaraz trafi... - Mruknął.
- No mnie też, cały dzień nic nie jadłem! - Krzyknąłem z wielkim oburzeniem i żalem, po czym zacząłem powoli zbliżać łeb do jego klatki piersiowej. Nagle usłyszałem trzepotanie skrzydeł. Fallen albo sępy. Nieważne. Zarówno jedno, jak i drugie, z pewnością będzie chciało przyłączyć się do mojej małej uczty.
- Silent, czy ciebie do reszty porąbało? - Usłyszałem głos, na którego dźwięk gałki oczne niemalże wypadły mi z oczu. To był Patton we własnej osobie, wilk, którego niegdyś miałem za przyjaciela, teraz był moim wrogiem. I jeszcze nie pozwalał mi zjeść śniadania. - To Silence, idioto.
- Będę nazywał moje śniadanie jak zechcę! - Krzyknąłem. Nie pozwoliłem na to, by przebiegły Beta w jakikolwiek sposób rozproszył moją osobę. Wszystkie łapy wilka nadal były unieruchomione i w każdej chwili mógł zginąć. - Nie chce opowiedzieć historii, więc to nie może być on.
- Może po prostu uważa cię za nieodpowiednią osobę, hm? - Odezwał się Beta. - Lepiej będzie, jeśli zaprowadzisz go do Fallen'a. Ja jednak ręczę ci głową, że to Sil.
- Dobrze, więc spodziewaj się niedługo mojej wizyty! - Odpowiedziałem. - Twoja głowa będzie pięknie wyglądała na mojej ścianie.
Kiedy kończyłem wypowiedź, Patton'a już nie było.
- Anioł stróż od siedmiu boleści - Przewróciłem oczami. - Nawet ciebie mu szkoda.
- Jest trochę bardziej rozgarnięty od ciebie - Zauważył wilk. Zasmucił mnie, i to bardzo.
- Pluję na ciebie! - Krzyknąłem z żalem w głosie, wytwarzając w jamie ustnej kwas. Wilk zauważył to, i odsunął głowę, unikając mojego ataku. - Cholerka...
- Dobrze, skoro mi nie wierzysz, to teraz mnie posłuchaj, bo dwa razy powtarzać nie będę - Rzekł. Jakieś dwa wilki bawiły się w wywoływanie demonów i otworzyły mi drogę do waszego świata. Straciłem swoje ciało, więc pożyczyłem sobie ciało wilka, który mnie wezwał. Wiesz, mogło być gorzej, towarzyszyła mu wadera. Także i tak wybrałem lepszą z dwóch opcji, jeśli o ciało chodzi. Patton się tu kręcił i teleportowałem się do tego miejsca dzięki mojej mocy. Tyle. Jeszcze jakieś wątpliwości.
Natychmiast zeskoczyłem z wilka, złapałem go za futro na klatce piersiowej i podniosłem do pionu, po czym rzuciłem mu się na szyję.
- Silence, jak to dobrze, że żyjesz! - Krzyknąłem. - Mój BFF wrócił!
- Nigdy nie byliśmy zbyt dobrymi przyjaciółmi... - Mruknął w odpowiedzi. Miał mnie już ewidentnie dosyć, jednak w tym nowym ciele był słodki, kiedy się denerwował.
- Cicho, nie psuj mi tej chwili - Szepnąłem, uśmiechając się szeroko. - Pomóc ci w czymś?
- Ech... ta - Mruknął. - Gdzie my do cholery jesteśmy?
- Na terenach Klanu Cecidisti Stellae?
- Ce... Co? Jaki Klan? Jakie tereny? - Zadawał zbyt wiele pytań, a czas nas gonił. Trzeba było przygotować przyjęcie powitalne! Serpentyny, wielki tort, krew na ścianach, flaki i mord, zabawa!
- Chodź, opowiem ci wszystko po drodze. Muszę cię komuś przedstawić.
< Silence? Wena poszła się kochać [*] >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!