Nie wiedziałam co się w ogóle dzieje. Przed chwilą odzyskałam przytomność i jakąkolwiek siłę, a teraz dowiedziałam, się że za chwilę będę rodzić. Nawet nie wiedziałam, że jestem w ciąży, zawsze mogło nam się nie udać... Dzięki lekowi od Makki posiadała już więcej siły, jednak nadal nie byłam pewna, czy uda mi się przeżyć poród, albo chociaż wydać na świat żywe szczenięta. Na szczęście miałam wsparcie ze strony Eliasa, Makki i całej reszty. Cieszyłam się, że marzenie moje i Eliasa może się spełnić, miałam nadzieję, że wszystko zakończy się po naszej myśli i będziemy przyszłości większą, szczęśliwą rodziną. To, czy spełni się moje pragnienie było zależne nie tylko ode mnie, ale również od Makki, która przyjmowała poród i nadzorowała go. Miałam pełne zaufanie do tej wilczycy, więc uważałam, że mam spore szanse. Gdzieś w głębi umysłu zastanawiałam się, czy moje siostry będą miały takie same problemy w porodem.
Teraz, z perspektywy czasu, nie za wiele z niego pamiętam. Na pewno krzyki, odrobinę krwi i wielki ból. Wydaje mi się, że co jakiś czas omdlewałam i to jest przyczyna mojego zaniku pamięci. Po każdym omdleniu Makka podkładała mi pod nos kolejne zioła, których zapach mnie pobudzał. Miałam nadzieję, że ich zapach nie jest szkodliwy, czy uzależniający. Jednak w tamtej chwili to się nie liczyło. Liczyły się tylko nasze szczenięta. Dwie białe kulki i jedna czarna, czyli kolory, które nie były do końca zgodne z naszymi. Możliwe, że gdzieś przedostał się gen rodziców moich, bądź mego partnera i to spowodowało ten kolor. W miocie znajdował się jeden samczyk i dwie waderki.
Samczyk w białym kolorze z czarnymi akcentami został nazywany Sam, jego biała siostra z czarnymi akcentami dostała imię Senshi, natomiast ostatnią, czarną kulkę z dwoma białymi łatkami nazwaliśmy Hidden. Wszystkie nasze szczenięta były zdrowe i silne, nie dało się ostatecznie stwierdzić, które jest najsłabsze, a które najsilniejsze. Cieszyliśmy się z tego.
Wiedziałam, że Elias pomoże mi w wychowywaniu pociech. Zdawałam sobie też sprawę z tego, że szczenięta będą musiały wybrać swoich mentorów i się uczyć, a my byliśmy odpowiedzialni za upilnowanie ich w tym. Po porodzie zdążyłam jedynie zobaczyć swoje pociechy i szczęśliwego partnera, potem były jeszcze pewne komplikacje w postaci bólów i braku snu. Kilka dni musiałam spędzić niestety u Makki, jednak Elias przychodził do mnie i dzieci tak często, jak mógł. Kanashimi cieszył się ze starszego rodzeństwa, jednak najbardziej upodobał sobie zdecydowanie Hidden, może dlatego, że byli podobni kolorami. Verdana, córka moich Zastępców, również bardzo interesowała się szczeniętami.
Największa radość ogarnęła mnie jednak, kiedy byłam w stanie już opuścić jaskinię Patton'a i Makki. Byłam im bardzo wdzięczna za to, że mnie przyjęli, jednak najwyższy czas, by wrócić do domu i partnera wraz ze szczeniakami, które już powoli otwierały oczy. Wraz z Betami przenieśliśmy szczeniaki do naszej jaskini, gdzie czekałam wraz z dziećmi na ich tatę. Byłam ciekawa, jak zareaguje, kiedy nas zobaczy.
< Elias? Brak weny bardzo ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!