piątek, 18 sierpnia 2017

Od Sierry - C.D. Arcady'ego "Trudny wybór"


Cieszyło mnie to, że Arcady jednak przyszedł. Serio myślałam, że nie odwiedzi mnie dzisiaj. Kiedy samiec ułożył się przy ogniu, udałam się dalej, w część jaskini, która nie była oświetlona. Wygrzebałam grubą księgę, po czym udałam się z nią z powrotem do Arcady'ego. Rzuciłam przed niego księgę, po czym dmuchnęłam na nią, aby pozbyć się kurzu.
- To jakiś bardzo stary pamiętnik. Nie czytałam go jeszcze bez ciebie, specjalnie czekałam z tym. - uśmiechnęłam się tajemniczo.
- No i? - uniósł brwi.
- "No i" ? No pomyśl, w tej księdze mogą być opisane ukryte tereny, czy inne takie rzeczy... Nie chciałbyś kiedykolwiek ich znaleźć? - spojrzałam na niego.
- ... - wilk przez krótką chwilę milczał. - Gdzie to znalazłaś? - spytał po chwili.
- To nieważne. Zaprowadzę cię tam może kiedyś. - uśmiechnęłam się szerzej.
Odsunęłam trochę księgę, po czym ułożyłam się przed Arcady'm, wzdychając ciężko. Patrzyłam cały czas na tańczący ogień. Położyłam łeb na łapach, po czym przymknęłam oczy i oddałam się ciepłu otaczającemu nas zewsząd. Po chwili poczułam też, że Arcady położył łeb na moim grzbiecie. Uśmiechnęłam się lekko.
Cały czas zadręczała mnie ta myśl: czy dobrze robię? Czy dobrze robię spotykając się z nim? Już niekoniecznie dla Klanu, to oznacza zdradę - ale dla samej siebie. Basior działał na mnie w sposób, który z jednej strony mnie przerażał, a z drugiej ciągnął do niego. Ciężko przychodziło mi wytrzymać chociażby dzień bez niego, a kiedy w końcu się spotkaliśmy, napawałam się jego towarzystwem. Ciekawa byłam, o czym myśli, za każdym razem, kiedy się spotykaliśmy. Często wydawał się przygnębiony. Teraz, leżąc z nim przy ognisku, nie zauważyłam, że księga przesunęła się dalej. Delikatnie wysunęłam się spod łba Arcady'ego, który zasnął. Przysunęłam ją z powrotem, a ona dalej odsunęła się w stronę wyjścia. Poszłam po nią, a wtedy spostrzegłam, iż jest ona otwarta na pewnej stronie, na której znajdował się kompas. Wcale nie narysowany, był to po prostu "żywy" przedmiot. Igiełka kompasu wskazywała w stronę miejsca, w którym znalazłam ten pamiętnik, czy co to tam było. Zamknęłam księgę i wróciłam do Arcady'ego. Położyłam się przy nim tak, jak poprzednio, tym razem jednak przytrzymując zamkniętą księgę jedną łapą.

< Arcady? Wiem, ta powalająca długość. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!