Mimo, że siedząc w jaskini i będąc otoczona przez wszystkie wilki z naszego Klanu, byłam pewna, że pytanie, które chciałam mu zadać, zostałoby skierowane do najwłaściwszej osoby, jaką mogłam sobie wybrać, teraz zawahałam się chwilę zanim zdecydowałam się je wypowiedzieć, starając się przewidzieć jego reakcję. Bo co zrobię, jeśli odpowie negatywnie lub, co jeszcze gorsze, wyśmieje mnie? Ale czy w obecnej sytuacji miałam jakieś inne wyjście niż poświęcić się mu całkowicie? Niestety nie, bo Samsawell wyraźnie dał mi do zrozumienie, że z problemem, przed którym obecnie stałam przez jego ojca, muszę poradzić sobie samodzielnie lub wspierana tylko przez Sealiah, bo on, jako samiec wychowywany od małego przez wojowników, nie umiałby sobie z nim dać rady. Ona z kolei nie miała teraz ku temu czasu, bo musiała stale wybierać się na przeszpiegi na pozostałych terenach watahy. Kiedy wreszcie doszłam do takiego wniosku, oderwałam swe oczy od wykonanego przez siebie rysunku i wbiłam je prosto w Clive'a, po czym oświadczyłam cicho, starając się tylko za wszelką cenę nie wybuchnąć szlochem, ale doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie będę w stanie zapanować nad drżeniem głosu:
- Jak zapewne już wiesz, wbrew własnej woli jestem w ciąży z moim dziadkiem...
- Faktycznie dotarły do mnie takie pogłoski.- przyznał z czymś w rodzaju gniewu i współczucia, za co byłam mu niezwykle wdzięczna.
- W związku z tym chciałam Cię zapytać, czy dopóki nie nastąpi rozwiązanie, nie mógłbyś przeprowadzić się do mojej jaskini. Boję się, że kiedy to wreszcie nastąpi, nie poradzę sobie sama, a Well i Sea nie będą mogli być wtedy przy mnie...
<Clive? Jaka była Twoja odpowiedź? Przepraszam, ze musiałeś tak długo czekać, ale miałam kilka ważniejszych spraw w realnym życiu.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!