Kiedy samiec starł łapą osad z żółtej strony, odwróciłam książkę, by również mógł czytać wzrokiem razem ze mną, po czym przysunęłam się bardziej do niego, bym również mogła odczytać tekst. Po ostatecznym usadowieniu się, spojrzałam na zżółciałą stronę. Trochę tego było... Co ja mówię, przecież ten pamiętnik to była istna księga. Odpowiadało mi czytanie Arcady'emu, widać było, że podobało mu się, gdy czytam moje księgi, nieważne, czy były nudne, czy ciekawe. Dlatego też skinęłam tylko głową w potwierdzeniu. Cóż, gdybym miała potomstwo, z pewnością bym kiedyś czytała różne książki i księgi swoim pociechom. Ale jeszcze nie na to czas. Po raz kolejny spojrzałam na akapit, od którego zaczynał się tekst.
- "20.08.1785, godz. 25:78" - przeczytałam i rozszerzyłam lekko oczy ze zdziwienia. - Nie wiedziałam, że to jest takie stare i istniały kiedyś takie godziny?... No dobra: "Jeśli ktokolwiek to czyta, niech wie, że już nie żyję. Będzie to pamiętnik, a dokładniej dzienniczek. Nie będzie to pamiętnik taki jak tych wszystkich słodkich wilczków, które swe żale przelewają na papier, a zostaną opisane tu rozległe tereny, miejsca mlekiem i miodem płynące, czy te niebezpieczne, odległe krainy, gdzie na każdym kroku można zginąć."...
- Zapowiada się ciekawie. - uśmiechnął się Arc, co również uczyniłam. - Okej, już nie przeszkadzam, czytaj dalej.
- "Jeśli nie masz za grosz odwagi, nie czytaj dalej, nie wybieraj się w miejsca opisane tutaj, a na dodatek spal tą książkę i zakop na dnie morza to, co z niej zostało." Um, nie umiem pływać, przepraszam. - przyznałam się i zaśmiałam cicho.
- Nauczę cię kiedyś. Ale raczej nie będzie potrzeby topienia szczątek tej księgi w piachu, czy tam na innym dnie pod wodą. - uśmiechnął się szerzej.
- "Jednak jeżeli uważasz, że jesteś zdolny, by opuścić swoją Watahę, Klan, Sforę, cokolwiek, być może starczy i odw..." - ziewnęłam. - "... być może starczy ci odwagi by wyruszyć w podróż po tych terenach. Zawsze w określonych, opisanych miejscach znajdziesz wskazówki, jak dotrzeć do kolejnego miejsca. Będę również opisywał z jakimi trudnościami się zmagałem. Przewróć stronę.". No, to koniec tej strony. Powiedz mi, co teraz robimy?
Z jednej strony: chciałam tam iść, moja ciekawość za wszelką cenę chciała zobaczyć te tereny, nieważne, czy są bezpieczne czy nie. A z drugiej nie wiem, czy tak do końca jednak chcę iść. No bo... cóż, sama nie wiem. Westchnęłam cichutko. Jednak wiem coś na pewno: jeśli miałabym pójść tam według wskazówek - chciałam iść tam z Arcady'm. Tylko tu kolejne pytanie: co on na ten temat myśli? Wyczekując odpowiedzi, spojrzałam na niego i podpaliłam jeden kawał drewna, który już się nie palił, by dał więcej ciepła i światła.
< Arcady? Wiem, że słabe, nie bij. ;^; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!