środa, 16 sierpnia 2017

Od Inez - C.D. Savior'a "Granica głupoty"


Zastanawiało mnie zachowanie basiora o brązowym odcieniu sierści. Rozumiem, dbał o wszystkich. Ale czy przypadkiem nie przesadzał? Nie, żebym jakoś narzekała. Po prostu wydawało mi się to dziwne. W przeszłości nigdy nie byłam darowana opieką, może tylko przez kilka dni. A potem znów tylko krew, śmierć, nienawiść.. Nauczyłam się, że muszę sobie radzić sama, że coś takiego jak dobro już nie istnieje, że nikt nie może pomóc... Byłam o tym święcie przekonana. Jednak ta wataha odmieniła moje życie zupełnie. Tu dowiedziałam się, że jest inaczej. Fakt, nigdzie nie jest bardzo bezpiecznie, jednak to miejsce jest inne. To miejsce jest wyrwane z kontrastu, ale to tu chciałam spędzić życie. Jak jednak wiadomo, ci, którzy trwali niegdyś w jednym przekonaniu, uczeni od małego, że jest tak a nie inaczej, tak łatwo nie zmienią swojego toku myślenia. Tak właśnie było w moim przypadku. Chociaż żyłam już świadomością, mój umysł jakby nie potrafił zrozumieć, zaakceptować, że jest inaczej niż do tej pory uważałam. Przez to byłam zupełnie rozdarta na dwie części. Jedna, to ciało, pragnące już odpoczynku i rodzinnego ciepła. A druga to umysł, który, przyzwyczajony do dawnego rozdziału i nie potrafiący go zamknąć, nadal nakazuje mi iść przed siebie i nie porzucać starych zasad. I tak jak jedna część mnie chciała już odpocząć, druga nadal miała zakodowane uciekać i radzić sobie samemu. 
W zasadzie, gdybym się uparła, dałabym radę dotrzeć do jaskini sama. Przecież już tak wiele przeszłam, będąc nawet i na skraju śmierci. To nie byłoby dla mnie najmniejszym problemem. Jednak coś podkusiło mnie, by powiedzieć właśnie to zdanie, a nie inne. Chociaż doskonale wiedziałam, jak to się może skończyć. A może... A może właśnie tego chciałam? Od myślenia aż zakręciło mi się w głowie, jednak postanowiłam to zignorować. Po chwili i tak by przeszło, a nie chciałam na dobre zamartwiać alfy. Z drugiej strony zaczęłam się zastanawiać, czy oby na pewno nie stanowię dla niego obciążenia. Przez chwilę chciałam o to spytać, jednakże zrezygnowałam. Powoli zbliżaliśmy się już do mojej.. nory. Bo jaskinią niestety nazwać się tego nie da. Domyśliłam się, że zapewne będzie chciał zobaczyć jej wnętrze. A nie było w niej nic ciekawego do pokazania. Basior przylgnął brzuchem do podłoża, a ja zsunęłam się z jego grzbietu. Spróbowałam stanąć na równe łapy, co na początku nie wyszło. W końcu jednak udało mi się osiągnąć mój mały cel i utrzymać równowagę. Tak zajęta rozmyślaniem, właściwie już zapomniałam, po co przybyliśmy do mojego "mieszkania". Na szczęście szybko sobie o tym przypomniałam. Postawiłam jedną łapę na piaskowy stopień, a już przy wejściu przywitał mnie przyjemny chłód bijący z wnętrza jaskini. Spojrzałam w kierunku basiora.
- Zapraszam - Uśmiechnęłam się lekko. Sama nie wiem, dlaczego, ale pragnęłam jego towarzystwa. Odwzajemnił uśmiech, jakby właśnie tego ode mnie oczekiwał, po czym ruszył za mną. Kątem oka obserwowałam każdy krok. Chyba jednak za bardzo się zagapiłam, bo runęłam po stopniach w dół, uderzając z impetem o twarde podłoże. 
- Inez! Wszystko w porządku? Jesteś ranna? - Wilk zasypał mnie pytaniami, chyba nawet bardziej przestraszony ode mnie. A ja mimo bólu zaczęłam się tylko cicho śmiać.
- Nie, nic mi nie jest - odpowiedziałam opanowując się, jednak nadal z uśmiechem. Wilk spojrzał na mnie zdziwiony. Pewnie nie rozumiał, dlaczego się śmiałam. Sama tego nie rozumiałam. Nigdy się tak nie zachowywałam, To nie było u mnie normalne. Podniosłam się. Upadek ze schodów wywołał tylko kilka nielicznych potłuczeń, ale czułam się dobrze. Nawet lepiej, niż wcześniej. 
- Nie ma tu zbyt wiele do podziwiania. W zasadzie nie robiłam nic z tą jaskinią. Na razie jest dobrze tak, jak jest - Powiedziałam, podnosząc się. Przeskanowałam wzrokiem kilka lodowych figur, ustawionych pod ścianami. Zauważyłam, że Savior również rozgląda się po wnętrzu. W pewnym sensie mnie to cieszyło. Tak samo jak i podświadomie cieszyła mnie jego obecność tu. Fakt, miałam tu przyjść tylko po coś, co mogłoby mi pomóc. Ale gdzieś w głębi nadal nie chciałam pomocy. Chciałam pokazać, że jestem silna, że mogę to zwyciężyć. Spojrzałam na basiora. Wydawał się zamyślony. Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy jednak skierował na mnie swój wzrok, odwróciłam spojrzenie, udając, że rozglądam się po jaskini. Kątem oka jednak dostrzegłam na jego pysku uśmiech. 
Skierowałam się do drugiego pomieszczenia, które niedawno przeszło całkowitą "renowację". Znajdował się tam teraz niewielki zbiornik wodny. Nazwałam to moim Wiecznym Źródełkiem. Udało mi się sprowadzić idealnie czystą wodę, której zasób nigdy się nie kończył. Ułożyłam się po boku, tuż przy lodowej krawędzi zbiornika. Głowę oparłam na łapach. Pozwalało mi to patrzeć dokładnie w wodę, jednocześnie umożliwiając dostrzeganie wejścia i ścian.
- Wracając do tego, po co miałam tu przybyć... Nie mam nic, co mi pomoże... - Urwałam. Westchnęłam. - Bo cóż może pomóc skradzionemu sercu...? - Dokończyłam szeptem wypowiedź, której nawet nie byłam do końca świadoma. Spojrzałam na alfę. Aktualnie przekraczał on próg pokoju. Nie potrafiłam odgadnąć jego myśli, ale chciałam, żeby coś powiedział. Chociaż podświadomie bałam się, jak zareaguje. A może wcale tego nie słyszał? 

<Sav, co ty na to? X3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!