sobota, 19 sierpnia 2017

Od Silence'a - C.D. Silent Fear'a "Nowe truchło, stara dusza"


Wszystko zapowiadało się tak cudownie... oczywiście to stwierdzenie jest niczym innym jak pełnoprawnym sarkazmem. Chwilę po dość osobliwej wymianie zdań zdążyłem zaciągnąć dług u samca Beta, dostałem informację o przyjęciu powitalnym, a aktualnie byłem wleczony do czegoś, co z mojej perspektywy wyglądało na wielki wulkan. 
- Mam nadzieję, że nie prowadzisz mnie to tej dymiącej góry tylko po to aby upiec... i dokończyć konsumpcję? - Zapytałem z nutką ironii w głosie.
- Ależ oczywiście, że nie, mój drogi. Kto chciałby jeść iście zwęglone mięsko... poza tym, zaczynam wierzyć, że to jednak ty. 
- Naprawdę? - Zapytałem ironicznie. 
- Jak boga kocham! - Zawołał Fear, przy okazji kreśląc na ziemi odwrócony krzyż. 
Sama jego postać zaczęła mnie intrygować, nie wyglądał na pochłoniętego przez szaleństwo, ale zachowywał się tak, jakby jedyne, co widział to różowe zajączki i uśmiechnięte słońce. Możliwe, że głód zaczął pożerać jego mózg... 
- Jeśli twoje nawyki żywieniowe prezentują się tak samo jak podejście do religii, to naprawdę muszę być wdzięczny naszemu dobrze znanemu sprinterowi. Ty pieprzony kanibalu... - Wydusiłem z siebie próbując złapać bezpieczną odległość. Niestety, ramię basiora dość szybko przyciągnęło mnie do siebie, przez co stałem się banalnym do trafienia celem. 
- Jak możesz tak o mnie mówić! To jest naprawdę bolesne dla mojego serduszka! - Zawył zszokowany... a przynajmniej takiego udawał. 
- Kamień nadal można zranić? - zapytałem, lecz Silent wyraźnie olał moje pytanie. Zamiast tego pokrótce opisał mi przebieg rozpadu doskonale znanego mi stada na poszczególne klany. Dodatkowo dowiedziałem się, że aktualnie podróżuję po granicach klanu "zdrajcy", co więcej, utwierdziłem się w przekonaniu, że nie mogłem dokonać lepszego wyboru. Po prawie godzinie marszu przepełnionej wspólnymi docinkami i przynajmniej dwoma próbami skosztowania mojego mięsa dotarliśmy pod ogromny i najwyraźniej aktywny wulkan. Zatrzymaliśmy się, a Silent Fear dosłownie uwiesił się na mnie całym swoim ciężarem. Zacząłem przeklinać poprzedniego właściciela tego truchła, a gdzieś w głębi rozpoczynałem wizualizację tortur, które sam bym an nim zastosował. 
- Patrz, patrz teraz! - Zasyczał Silent, po czym ton jego głosu stał się o wiele donośniejszy. - Fallen! Wyłaź ptaszku, mam dla ciebie kolegę! Fallen! 
- Nie drzyj się tak. Co jak co, ale głuchym być nie muszę. - Warknąłem.
- Fakt, wystarczy, że byłeś kaleką, haha! - Silent zarechotał, na co zareagowałem tylko przewróceniem oczami. 
Podczas gdy mój niespełna rozumu towarzysz obserwował zasnute dymem niebo ja rozglądałem się dookoła, a moją uwagę przykuły dwie zbliżające się do nas jednostki. Jedna na pewno miała skrzydła, druga natomiast wyglądała jak zwyczajny wilk. 
- Jeszcze raz się tak wydrzesz, dosłownie jeszcze raz... A rozszarpię cię na strzępy i rozrzucę po terenach sąsiednich klanów! - Nieznajomy basior krzyknął, natomiast Silent skwitował to tylko krótkim napadem śmiechu. 
Zapowiadało się co najmniej ciekawie, samiec alfa nie posiadający respektu u swoich podwładnych i wadera wyglądająca na regenerującą się po jakiejś chorobie bądź ciąży.
- Co to za klaun? - Samiec alfa nadal ciągnął swój wywód, tym razem spoglądając w moją stronę. 
- Jak mnie nazwałeś? - Syknąłem obracając się w stronę pary osobników własnego gatunku. I chyba zacząłem rozumieć zapędy, które posiadał mój psychiczny towarzysz. Sam zaczynałem mieć ochotę na wgryzienie się w krtań temu szczylowi. 
- Tak jak usłyszałeś, w jakim celu tu jesteś!? - Piesek ze skrzydłami potrafił prowadzić dialog, niebywałe! 
- Posłuchaj mnie, ściero, chodziłem po tym świecie nim twoja matka choćby pomyślała o wydaniu na świat takiego przygłupa jak ty. Jestem w tu od niecałych dwóch godzin, a już widzę, że nie masz żadnej władzy! - Warknąłem spoglądając jak basior szykuje się do zadania ciosu, na jego nieszczęście skóra na moim pysku już dawno była gotowa aby zmienić się w kamień. Poskutkowało to jedynie kilkoma wulgaryzmami wypływającymi z ust narwanego samca. Najprawdopodobniej były one wywołane zdartą do krwi skórą. 
- Ty też piastujesz pozycję alfy? - Zwróciłem się do samicy mijając skrzydlatego wilka. 
- Tak, a co ci do tego? - Warknęła. Wyglądała groźnie i budziła coś na wzór respektu. Mimo iż jej kondycja na pewno nie była w najlepszej formie.
- Mam nadzieję, że okażesz się bardziej kompetentna niż twój partner - Moje słowa przerwał cichy okrzyk wściekłości i ból po otrzymanym ciosie. Poczułem jak pazury Fallen'a rozrywają moją skórę na grzbiecie. Mimo to nadal siedziałem nawiązując kontakt wzrokowy z samicą. - Chciałbym abyś przeprowadziła ze mną rozmowę dotyczącą dołączenia do waszego klanu. Nie ukrywam, że zależy mi na dołączeniu... A twój przyjaciel najpewniej mnie odrzuci. 
- Jakim prawem ty masz jeszcze czelność... - Wypowiedź samca została przerwana.
- Fallen, każdy nam się przyda - Samica upomniała go dość szybko. - Oczywiście, przeprowadzę z tobą tą rozmowę. Tylko w pierwszej kolejności chcę poznać twoje imię. 
- Nazywam się Silence. - Wyszeptałem. 
Dosłownie czułem złość narastającą w skrzydlatym wilku, jednak musiałem przyznać mu jedną rzecz... partnerkę dobrał sobie idealnie. Odczułem lekki smutek, dlaczego taka wadera marnowała siebie i swój potencjał żyjąc tak jak żyła aktualnie...

<Then?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!