Niegdyś pracowałam jako Uzdrowicielka i muszę powiedzieć, że praca ta nadal bardzo się przydaje. Wciąż jestem uznawana za znawczynię, jeśli chodzi o leczenie, choć już się tym nie zajmuję. W sumie, może powinnam do tego powrócić. Nadal doskonale pamiętałam powód, z jakiego w starej watasze, której większość z obecnych członków nie pamięta, zmieniłam stanowisko. Moja bliska przyjaciółka i Alfa, Ginewra, piastowała je, kiedy byłam szpiegiem. Po jej śmierci nie było godnego zastępcy, a że spędzałam z nią mnóstwo czasu, umiałam praktycznie tyle samo, co ona. Aby oddać jej pamięć, przejęłam to stanowisko, by wiedziała, że jest obsadzone przez kogoś odpowiedzialnego. Teraz zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam zmienić stanowiska ponownie i powrócić do leczenia innych. Na razie postanowiłam jednak udać się na spacer po zioła lecznicze. Wpadło mi to po prostu w nawyk, chociaż nie leczyłam wilków, nadal kochałam wytwarzać lekarstwa i wywary, które potem mogłam rozdawać.
Idąc przez łąkę, zatrzymałam się, słysząc moją córkę i Kanashimi'ego. Verdana spędzała z tym młodzieńcem bardzo dużo czasu, miałam wrażenie, że ma na nią dobry wpływ, szczególnie, że to syn Avalanche. Wciąż nie powiedziała mu o tym, że ona i Elias nie są jego biologicznymi rodzicami. Uważałam, że już nadszedł na to czas. Im później to zrobi, tym gorsze będą tego konsekwencje. Dzieci ścigały się najpewniej do naszej jaskini, jednak Kanashimi zobaczył mnie i szybko przybiegł, Verdana zaś pobiegła prosto w stronę jaskini. Odziedziczyła po ojcu szybkość i zawziętość, miło patrzyło się na rosnące, ambitne dziecko. Przed moimi łapami stał równie ambitny szczeniak, był nieco zdyszany, więc dopiero kiedy złapał odpowiednią ilość powietrza, zaczął rozmowę.
- Dzień dobry - Uśmiechnął się słabo.
- Witaj Kanashimi - odparłam, również wyszczerzając kły. - Co cię tu sprowadza?
- Potrzebuję Mistrzyni i chciałbym, abyś ty mnie uczyła - orzekł prosto, krótko i na temat. Bez zbędnego jąkania się i przedłużania prośbami. Przyznam, że spodobało mi się to.
- Wiesz, mogę ci się wydawać łagodną osobą - zaczęłam. - Ale na treningu będę inna. Będę wymagać i nie będę tolerowała nieodpowiednich zachowań, poddawania się, czy zmęczenia. Zastanów się dwa razy, nim podejmiesz decyzję.
- Te słowa jeszcze bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że dokonałem prawidłowego wyboru.
- Dobrze, skoro tak twierdzisz, to nie mam już nic do gadania. Zgadzam się na zostanie twoją mistrzynią.
Młody wilk bardzo ucieszył się z mojej decyzji, jednak chciałam, aby trening rozpoczął się od jutra, dlatego kazałam mu lecieć za Verdaną. Posłuchał mnie, a ja wróciłam do swoich zajęć, układając już plan na jutrzejszy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!