wtorek, 1 sierpnia 2017

Od Inez - C.D. Brooke "Ofiara"


Zastanawiałam się, jak pomóc rannej waderze, jednak jedyne, co mi pozostało, to tylko czekać. Nie chciałam jej narażać na zbytnie niebezpieczeństwo. A ponadto zaczęło grzmieć. Leżałam poniekąd w cieniu jaskini, jednak kiedy zaczęło padać, a na moje łapy spłynęły pierwsze krople zimnego deszczu, obudził się we mnie duch, który na zawsze tkwił zaspany w moim wnętrzu. Podniosłam się szybko i wyszłam przed jaskinię. Ogromne krople albo odbijały się ode mnie albo spływały po moim futrze strumieniami. Przyjemne uczucie. Stanęłam dostojnie w kroplach wody, łapiąc swobodne, głębokie oddechy w płuca. Nie było mi zimno. To było przyjemne uczucie, nie do opisania. Aż zachciało się zawyć. Z mojego gardła wydobył się początkowo cichy dźwięk, który zaraz rozbrzmiał głośniejszym tonem. Dodatkowo grzmoty w tle tylko upiększały melodię. Poczułam, jak przyjemny chłód otacza mnie zewsząd, a rześkie, wilgotne powietrze wypełnia me płuca. Po chwili poczułam jak nieokrzesany demon w moim wnętrzu budzi się z długiego snu. Nie wiem, co mi odbiło, ale nie chciałam go kontrolować. Wraz z kolejnym zawyciem z głębi mnie wyciekł gardłowy warkot. Odwróciłam się nagle w stronę leżącej wadery. Podeszłam powoli w jej stronę, a coś zaśmiało się psychicznie na moich strunach głosowych. Ta sama istota pokierowała moim ciałem tak, że stanęłam przed wilczycą, przyciskając jej głowę do podłoża, przez co nie mogła się poruszać. Drugą łapą odkryłam ranę. Powoli przesunęłam pazurem w okolicy rany. Na tyle delikatnie, by jej nie skrzywdzić, ale też dość mocno, by zadać ból. Przekomarzałam się z nią chwilę, po czym gwałtownie wbiłam pazury w ranny bok wilczycy. Ta zaskomlała przerażona. Ten dźwięk przeszył moje uszy tak nagle. Z trudem powstrzymałam istotę, która teraz uciekła w głąb mojej duszy. Spojrzałam przerażona na własną łapę we krwi a potem na Brooke. Co ja najlepszego zrobiłam... Ona miała żyć. A tymczasem ledwo opanowałam moje drugie oblicze... Wiedziałam, że nie potrafię nad tym panować... Byłam zła na siebie, że do tego dopuściłam. Skuliłam ogon i cofnęłam się. 
- P..Prze...Przepraszam...- pisnęłam wstrząśnięta. Ona nie była bezpieczna. Nie przy mnie. Musiałam jak najszybciej znaleźć jej bezpieczne schronienie. Obawiałam się, że ponownie ją skrzywdzę. Co gorsza, że zrobię to świadomie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!