poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Od Eliasa - C.D. Avalanche "Wodospad życia"


— Ava? — mruknąłem niepewnie. 
Widząc jak partnerka z wolna osuwa się na ziemię, złapałem ją najszybciej jak mogłem w swoje ramiona. Delikatnie poklepałem ją po pysku. Niestety nie zareagowała. Z wyczuciem przerzuciłem sobie ją przez plecy. Ważyła całkiem sporo, więc zaraz stwierdziłem, że musiała się mylić, że to nie były t e objawy. Doniosłem ją do jaskini, po czym ułożyłem na ziemi.
Kładąc się wokół niej, owinąłem się od niej. Czułem, że temperatura ciała Avalanche była wyższa niż zazwyczaj. Dotknąłem jej czoła. Westchnąłem cicho, spoglądając na nią z troską. Gorączkowała. Może to przeze mnie? To ja w końcu zasugerowałem, abyśmy przeżyli swój pierwszy raz. 
Poprawiłem jej głowę, opierając na mojej łapie. Chciałem okazać jej troskę. Łeb oparłem na zagłębiu jej szyi, mimowolnie wyczułem jej wolno bijące serce i płytki oddech. Wpatrywałem się cały czas w jej zamknięte oczy, licząc na to, że zaraz jej otworzy.
Nie wiedziałem, dlaczego tak naprawdę zemdlała. Możliwe, że ktoś mógł coś na to zaradzić. Najrozsądniej było po kogoś takiego pójść, ale z drugiej strony nie chciałem zostawiać Avalanche samej. Gdyby coś się jej stało, nie wybaczyłbym sobie tego. Mając mętlik w głowie, dobiegł do mnie słaby głos z wejścia u jaskini.
— Co się stało mamie? — zapytał Kanashimi.
— Mamusia źle się czuję — odparłem, starając się go uspokoić uśmiechem.
Przybrany syn podszedł do mnie z zatroskaną miną. 
— Wszystko będzie dobrze? — zadał kolejne pytanie.
Zastanowiłem się nad odpowiedzią.
— Kanashimi, zostać z mamą — poleciłem mu. — Idę po Pattona.
Podniosłem się natychmiast, widząc jak czarne szczenię lekko kiwa głową. Poczochrałem go po głowie, po czym opuściłem jaskinię. Truchtem pobiegłem w stronę jaskini Pattona, licząc na to, że będzie w środku.
Ku mojemu szczęściu był tam razem z Makką oraz ich córką, Verdaną. Szybko wymieniłem uprzejmości z dwójką wader, prosząc basiora na osobność.
— Z Avalanche nie jest dobrze.
Patton szybko oznajmił partnerce, że wychodzi, po czym ramię w ramię ruszył ze mną w drogę powrotną do jaskini.
— Co jej dokładnie jest?
— Zwymiotowała, a potem zemdlała — wyjaśniłem szybko.
Patton spojrzał na mnie znacząco.
— Nie, stwierdziła, że to nie przez to — odparłem, wiedząc doskonale, co towarzysz ma na myśli.
— Cóż to się okaże. Chociaż lepiej trzeba było poprosić o pomoc Makkę — westchnął.
— Musi nam się udać bez niej.

< Kanashimi bądź Patton? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!