niedziela, 6 sierpnia 2017

Od Avalanche - C.D. Eliasa "Wodospad życia"


Obudziłam się około piątej nad ranem i zdecydowanie nie takiej pobudki oczekiwałam. Myślałam, że spojrzę mojemu partnerowi głęboko w oczy i będzie to pierwsze, co ujrzę. Zamiast tego jak najszybciej wybiegłam na dwór, po czym zaczęłam głośno kaszleć. Brzuch bolał mnie niemiłosiernie, miałam wrażenie, że wszystkie moje narządy zostały w jakiś sposób uszkodzone. Wreszcie kaszlnięcie wywołało odruch wymiotny. Wszystko, co miałam w żołądku w ciągu kilku chwil znalazło się na śniegu. Elias zaniepokojony przyszedł, by sprawdzić, co się dzieje.
 - Ava? - Spytał zaniepokojony, podchodząc bliżej.
 - Nie patrz na mnie - Odpowiedziałam lekko zdenerwowana. Szybko wytarłam pysk i z głośnym westchnieniem odwróciłam się w stronę partnera, posyłając mu zmęczone spojrzenie.
 - Źle się poczułaś? - Rzucił kolejne pytanie, patrząc to na trawę, to na mnie. Nie był to zbyt imponujący widok. Pokiwałam głową w odpowiedzi i przysypałam miejsce zbrodni śniegiem, aby nie ulatniał się z niego niekorzystny zapach.
 - Ale teraz jest już w porządku - Odparłam, uśmiechając się do partnera.
 - Jesteś pewna? Wiesz jaka może być przyczyna? - Pytał nadal, pełen troski.
 - Nie taka, jak myślisz - Uśmiechnęłam się. - To by było trochę za szybko. Chyba... Nie wiem - Westchnęłam, czując się zagubiona. Jednocześnie nagle opuściły mnie wszystkie siły na robienie czegokolwiek. - Czas pokaże.
 - Mam nadzieję, że będziesz się już lepiej czuć - Powiedział Elias, w jego tonie głosu wyczuwałam, że się o mnie martwił. Była to nowość. Nigdy nikt się o mnie nie martwił, bo przecież byłam wybraną, musiałam sobie radzić z trudami życia, miałam wszak największe szanse na zdobycie Sola Animarum. 
Musieliśmy zabierać się do domu, do Fortis Corde. Kiedy byliśmy na to gotowi, wyruszyliśmy w drogę. Szłam wolniej, niż zazwyczaj, ponieważ byłam słaba. Nikt po takiej niespodziance z samego rana i praktycznie nieprzespanej nocy nie będzie biegał jak młody szczeniak. Snułam się nieco za moim partnerem, który co chwilę spoglądał za siebie, uważnie monitorując mój stan. Jego troska była nawet zabawna, jednak byłam mu wdzięczna. Czułam się przez to jak jego oczko w głowie, bardzo wyjątkowo.
 Nagle poczułam, jakby wszystkie siły po prostu ze mnie wypłynęły, a ja zostałam jedynie bezsilnym ciałem ze świadomą duszą. Zachwiałam się i kolejne kroki stawiałam już niepewnie. Wiedziałam, że za chwilę najpewniej zemdleję.
 - Elias... Źle się czuję - Oznajmiłam jeszcze partnerowi, po czym runęłam na trawę nieprzytomna. A byliśmy już tak blisko jaskini...

< Elias? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!