— A w ogóle myślałam, że w nocy wyszedłeś — powiedziała zaspanym głosem wilczyca.
— Bo wyszedłem — przyznałem. — Musiałem iść po Tubalniki znajdujące się na terenie mojego Klanu. Nie ma żadnych właściwości maskujących, ale dodaje smaku.
Sierra przytaknęła niemrawo, nie będąc jeszcze w pełni rozbudzoną. Ziewnęła, zasłaniając dyskretnie łapą buzię.
— To czego jeszcze użyłeś? — zapytała, machając sobie ogonami.
— Lazurytu. Te kwiatuszek doskonale się nadaje do przyrządzenia naparu. — Uśmiechnąłem się. — Najważniejszy jednak jest Krwawy Gral, ponieważ ma neutralny zapach i właśnie to było kluczem.
— To nieźle się napracowałeś.
Usiadłem sobie naprzeciwko Sierry, myśląc o tym, że nauki mojej byłej mistrzyni się przydały.
— Wiesz co, nie spodziewałam się, że ktokolwiek będzie się tak starał — wyznała nagle wilczyca, widząc jednak mój zdezorientowany wzrok, pomachała łapami. — Nie zrozum mnie źle. Zawsze uważałam, że wilki z twojego Klanu są złe do szpiku kości.
— Są — przyznałem. — Jednak mają też ukrytą stronę, a przynajmniej niektóre. Trudno mi to wyjaśnić...
— Nie musisz. — Uśmiechnęła się lekko, kiwając lekko głową. — Miałam okazję się przekonać, że to prawda.
Dzięki słowom Sierry zrobiło mi się ciepło na sercu. Doskonale wiedziałem, że mówi o mnie. Z drugiej strony czułem się z tym dziwnie, że powoli nawiązuję przyjaźń z wilczycą z wrogiego Klanu. Czułem się jakbym tym samym zdradzał Silenta, który wychował mnie jak własnego syna, a także byłą mistrzynię, Althenę. Gdyby tylko Fallen się dowiedział o moich bezowocnych schadzkach, zarówno mnie jak i towarzyszkę czekał przesądzony los.
— Tak sobie myślałem, że najlepiej by było, gdybym to ja się oblewał tymi naparami — mruknąłem, porzucając pesymistyczne myśli. — Dzięki moim umiejętnością, mógłbym się do ciebie przekradać.
— A co jeśli wyczują od ciebie mój zapach? — zapytała z trwogą w głosie.
— O to się nie martw — uspokoiłem ją. — Wilki w naszym Klanie są samotnikami i widzę się z nim raz na ruski rok, ale jeśli będzie cię to niepokoić, to myślę, że kąpiel mogłaby dużo zaradzić.
Sierra roześmiała się szczerze.
Zazwyczaj nie byłem taki. Nie okazywałem pozytywnych emocji, ale w jakiś sposób przy niej, mogłem to zrobić. To tak jakbym poznawał się na nowo i jednocześnie czułem się z tego powodu taki szczęśliwy. Jej towarzystwo działało na mnie jak afrodyzjak. Była jedyną osobą, przy której mogłem być sobą.
— Ja już będę się zbierał. Poproszę cię jeszcze, żebyś nazbierała dla mnie parę Lazurytów, a ja następnym razem przyniosę ci kilka Tubalników — oznajmiłem, dziwnie czując się z tym, co właśnie odkryłem. — Zobaczymy się za kolejny tydzień.
— No dobrze, tylko uważaj na siebie — powiedziała z uśmiechem. — Do zobaczenia.
Odpowiedziałem gestem na gest, po czym odwróciłem się i maskując się za pomocą mocy, opuściłem jaskinię Sierry. Przebiegając granicę odczułem ulgę, gdyż nikogo nie spotkałem po drodze. Niewidzialność zrzuciłem z siebie dopiero wtedy, kiedy znalazłem się pod swoją jaskinią. Wykąpałem się w zbiorniku wodnym znajdującym się nieopodal jaskini, po czym poszedłem spać. Padłem od razu, choć na myśl przyszła mi Sierra. Czułem, że niebawem coś się stanie i tu nawet nie chodziło o naszą dwójkę, a coś poważniejszego.
< Sierra? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!