Dlaczego to ja muszę się wszystkimi opiekować? Najpierw było swatanie Fallen'a i Altheny. Chciałem im tylko trochę pomóc, a przez nich musiałem przymusowo zostać tatusiem Arcady'ego, który teraz był już dorosłym wilkiem i na szczęście wyniósł się na własne śmieci. Rzeczywiście, czułem z nim więź, jednak cieszyłem się, że mieszka już sam i nie muszę mu w niczym pomagać, dawać rad, czy opiekować się. Chciałem nieco odpocząć po trudach związanych z wychowaniem szczeniaka utalentowanego, jednak o bardzo trudnym i skomplikowanym charakterze. Teraz napatoczyła się Withered Rose. Oczywistym było, że nie będzie mogła wlecieć do tego swojego mieszkania, a nie można jej pozostawić bez opieki. Cecidisti Stellae i jego szeregi ostatnio dość gwałtownie się zmniejszyły. Wiedziałem, że nie mam co liczyć na Parę Alfa, o Mortimerze nawet nie myślałem, a Arcady'ego chciałem zostawić w spokoju i pozwolić mu na układanie sobie życia. Poza tym, kompletnie nie znał się z With. A więc zostałem ja... Zastanawiałem się czy nie zmienić stanowiska na jakiegoś opiekuna, czy medyka, ale niańka to chyba najodpowiedniejsze słowo.
- Przestań już - Mruknąłem. - Nie dasz rady tam wlecieć.
- To niby gdzie będę spać? - Zapytała przez kaszel, nawet na mnie nie patrząc. Przewróciłem oczami. Serce z wiekiem zmiękło. I choć pozbawienie życia partnerki i matki nie wywarło na mnie większych emocji, i tak miałem wrażenie, że coś się we mnie zmienia. Na samą myśl przechodziły mnie ciarki. A więc, mój plan był prosty. Kiedy Withered Rose wyjdzie ze swojego stanu nieporadności, planowałem skupić się na sobie. Już nikomu nie pomagać, a mało tego - szkodzić innym. Na mojej liście w pierwszej kolejności znajdowała się Althena wraz ze swoim partnerem. Już nawet wiedziałem jak odpłacę się parze Alfa za to, jak mnie wtedy urządzili. Jednak najpierw musiałem wypełnić swój obowiązek. Wiadomo, że jej tak nie zostawię. Nie zależało mi na niej. Ale wiedziałem, że Fortis Corde coraz bardziej przygotowuje się do ataku. Patton ciągle się tu kręcił, a ta cała Ivy wciąż stawała się silniejsza. Dlatego każda para sprawnych łap była na wagę złota.
- Znajdę ci coś w mojej jaskini. Maksymalnie trzy dni - Westchnąłem niechętnie. - Rusz się.
Wyprzedziłem Withered Rose i zacząłem prowadzić ją do mojej siedziby. To był już drugi wilk w ciągu niezbyt długiego czasu, którego tu przygarniałem. I ostatni. Miałem nadzieję, że zabawi tu krócej, niż te trzy dni. - Jeśli potem dalej będziesz w takim stanie, polecam znaleźć sobie jakiegoś przyjaciela i nocować u niego. Mam już dość grania jakiegoś dobrego duszka.
- Więc po co to robisz?
- Żeby uratować Klan przed ewentualną zagładą na wojnie. Jesteś nam potrzebna w pełni sprawna - Rzekłem. - Na szczęście jaskinia jest niedaleko, dasz radę się doczłapać. Zapewnię ci miejsce do spania i jedzenie, jednak nie chodź proszę po całej jaskini i nie pytaj mnie o coś co chwilę. Mam nadzieję, że jakoś się dogadamy.
< Withered Rose? Sorry, że tak długo >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!