niedziela, 11 czerwca 2017

Od Lost In Dreams - C.D. Mortimer'a "Potajemne obserwacje"


Kiedy się ocknęłam, Sairy już nie było, a obraz był zamazany. Lodowa Kraina będąca zawsze połączeniem rozmaitych ocieni bieli, niebieskiego i brązowego wydawała mi się teraz jednolicie biała. Ostatni raz miałam takie wrażenie, kiedy upiliśmy się z Simon'em. Jego nieobecność była dla mnie bardzo dotkliwa, jednak wolałam o tym nie myśleć. Ledwo co odrzuciłam większość myśli samobójczych, a te już powracały. Kiedy zaczynałam normalnie widzieć, do mej głowy przybył natłok myśli i informacji. Cała wypowiedź Mortimer'a. Wiedziałam już, że to on uprowadził Sairę. Stałam się jego ofiarą, a on mym oprawcą. Teraz będzie mnie nękał, a ja nie miałam nikogo, kto chciałby mnie ratować. Jednym wilkiem, który stanąłby w mej obronie był Simon, jednak on został zabity przez wilki z Cecidisti Stellae. Miałam powiedzieć ojcu Sairy, że będzie na niego czekał przed Wodopojem Grzeszników, jednym z terenów jego Klanu. Samicy nigdy nie ujrzy, jeśli się tam nie zjawi, a zaprowadzić go może tylko Tania z Fortis Corde. Czekało nas więc sporo chodzenia. Chciałam to wszystko odkręcić, pomóc mu, w końcu to przeze mnie Saira znalazła się w łapach tego paskudnego typa. Byłam pewna, że Samsawell będzie bardzo zły. Idąc do jego jaskini czułam, jak coś ściska mnie w żołądku. Kiedy byłam kilkadziesiąt metrów od celu, zwymiotowałam. Ostatnio robiłam to coraz częściej, zawsze kiedy się stresowałam, mój organizm pozbywał się po prostu wszystkiego. Kiedy ogarnęłam się, powróciłam do wędrówki i dotarłam do jaskini. 
 - Well, mamy problem - Oświadczyłam na wejściu.
 - Gdzie Saira? - Zapytał, jakby ignorując moje słowa.
 - To jest właśnie ten problem... - Wydukałam niechętnie.
 - Mortimer? - Zapytał szeptem, na co pokiwałam głową potwierdzająco.
 - Wodopój Grzeszników - Oświadczyłam.
 - Nie znam drogi do tego terenu - Westchnął i zaczął się krzątać po jaskini, szukając rozwiązania.
 - Talestia nam pomoże - Rzekłam wreszcie, kiedy basior już wyraźnie się zdenerwował.
 - Znasz tereny Fortis Corde? - Zapytał.
 - Nie, ale mogę poprosić o pomoc dawnego znajomego, który tam mieszka - Uśmiechnęłam się smutno, na co basior skinął głową w stronę wyjścia z jaskini. Tak więc, ruszyliśmy na tereny Klanu prowadzonego przez Avalanche. Kiedy tylko znaleźliśmy się przy granicy, zawyłam. Niegdyś, gdy nasza Wataha nie była jeszcze podzielona na Klany, Patton biegał po całym terenie, starając się każdemu pomagać. Parę razy miałam problem z przeniesieniem czegoś do jaskini, zawsze go wtedy wzywałam. Wilki, które miały z nim kontakt miały umowny sygnał, na który przybiegał. Zawyłam właśnie tym sygnałem, a już po chwili Beta stał przed nami.
 - Lost, dawno się nie widzieliśmy - Rzekł z uśmiechem.
 - Witaj Patton, nie mamy czasu - Odparłam pośpiesznie. - To Samsawell, jest spokrewniony z Talestią i właśnie jej szukamy. Zaprowadzisz nas do jej jaskini?
Patt bez słowa odwrócił się i zaczął iść. Well popatrzył na mnie pytająco, a ja uśmiechnęłam się słabo i ruszyłam za osobnikiem z Fortis Corde, na co zatroskany ojciec uczynił to samo. Podróż do jaskini Talestii biegiem zajęła niedużo czasu. 

< Well? Talestia? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!