sobota, 17 czerwca 2017

Od Talestii - C.D. Lost In Dreams "Potajemne obserwacje"


Byłam akurat zajęta malowaniem kolejnego obrazu przedstawiającego mitologicznego feniksa lodowego przelatującego nad oświetlonym ostatnimi promieniami Słońca lasem w mojej starannie schowanej pracowni plastycznej, gdy ku swojemu zdziwieniu usłyszałam, że ktoś niechcący potrącił jeden z lampionów w sypialni. Szybko się podniosłam, zamknęłam farby i wyszłam na powitanie niezapowiedzianego gościa. Okazało, się, że był to sam Patton w towarzystwie Lost In Dreams i jakiegoś, nieznanego mi, granatowego basiora. Po ich minach było widać, że są czymś bardzo zmartwieni.
- Co się stało?- zapytałam bez żadnych wstępów.
- Chyba muszę najpierw zacząć od tego, że ten wilk, to Samsawell, który jest synem Mo - stwierdziła wadera, wskazując na nieznajomego.
- Miło mi poznać - rzuciłam. - Ale to wciąż nie wyjaśnia, dlaczego tu przybyliście.
- Już mówię.... - odparła. - Otóż jego córka, Saira, została porwana przez swego dziadka chwilę po tym, jak skończyłam z nią lekcję walki. 
- I pewnie chcielibyście, abym Was przeprowadziła na tereny Cecidisti Stellae? - domyśliłam się.
- Owszem, a dokładniej do Wodopoju Grzeszników - potwierdziła.
- Mortimer zaciska pętlę... - podsumowałam tajemniczo i chwyciłam wiszący na ścianie łuk.- Ile dał Wam czasu na dotarcie?
- Do jutrzejszego wieczoru. 
- Czyli mamy trochę czasu - uspokoiłam się. - Chyba nie chodzi mu w takim razie o małą....
- Nie, chce tylko uprzątnąć mnie z tego świata i pozbyć się tym samym zagrożenia - wtrącił się Well.
- W sumie nie ma się czemu dziwić, jesteś w końcu jedynym samcem, który może mu przeszkodzić w szerzeniu dalszego zła.
- Skoro tak uważasz, to pewnie masz rację. A teraz, wolałbym już ruszać, jeśli pozwolisz.
- Chwila, najpierw muszę Wam coś dać - to powiedziawszy, podeszłam do wielkiej, mahoniowej, rzeźbionej szafy i zaczęłam z niej po kolei wyjmować wszystkie rzeczy, aż nie natrafiłam na szary worek. Szybko rozplątałam sznur, którym był związany i wyjęłam z niego cztery ciemnofioletowe, długie aż do samej ziemi, habity. Następnie założyłam jedne z nich na siebie, a resztę rozdałam pozostałym.
- A po co nam one? - spytał Beta.
- Widać, ze po rozpadzie na Klany nigdy nie zagłębiałeś się daleko w ich tereny - odrzekłam z lekkim uśmiechem, po czym przystąpiłam do wyjaśnień. - Uszyłam je specjalnie na taką okazję, chociaż miałam nadzieję, że ona nigdy nie nadejdzie. Mają nam one pomóc w bezpiecznym przekradaniu się na tamtych ziemiach, bo umożliwią nam praktycznie zlanie się z tłem.
Usłyszawszy to, natychmiast je założyli, a kiedy byli już gotowi, orzekłam. - Teraz możemy ruszać, ale pamiętajcie, aby mnie nie wyprzedzać, nie oddalać się i zawsze mnie słuchać. No chyba, że wolicie zginąć...

<Patton, a może Lost, które z Was zechce kontynuować?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!