Od paru dni coraz gorzej się czułam, tylko z powodu nocnych mar. Nie było opcji wyspania się, zioła też już nic nie pomagały. Kolejny ranek, kolejna partia czegoś na przytomność jako zastrzyk energii... Teraz to tylko tak wyglądało. Starałam się nie dać po sobie tego poznać, ale na wszelki wypadek tłumaczyłam to wszystkim, że to raczej na pewno jakaś choroba. To było nawet na styk, ponieważ łącząc to z zajęciami, nie było opcji na spotkania z innymi. Nawet z Arcun'em, jednak byłam pewna, że także jest zajęty. Sobą czy klanem, o.
Koszmary nie były już takie same, co poprzednie. Zamiast masakrycznych obrazów, teraz były znacznie gorsze, do tego z każdym "snem" podchodziła bliżej nieokreślona mroczna postać. Nie umiałam zrozumieć w pełni, co mówi, pamiętałam tylko strzępy:
- Już wkrótce... Idę po ciebie... Zabawa dopiero się zacznie...
Czy coś takiego. Pobudki również były gorsze, na pewno przez znacznie zmniejszony sen lub jego brak.
W końcu poddałam się, musiałam coś zrobić, bo już ledwo trzymałam się w miarę w równowadze. Pod względem psychicznym byłam wycieńczona, ostatni koszmar był już zbyt prawdziwy. Musiałam się przejść, z dala od innych wilków. Nie chciałam ich martwić, to pewnie tylko okresowe i przejdzie. Niestety, praktycznie na skraju lasu się wywaliłam i nie miałam zbytnio jak wstać. Trochę takie lenistwo. No i jak było wygodnie...
- Ilia! Wszystko dobrze?! - Wołanie mojego dobrego przyjaciela, który zresztą biegł w moim kierunku jak dobrze słyszałam, sprowadził mnie na ziemię. - Leżysz tak i się nie ruszasz!
- Ah, sorki... Nagle grawitacja mnie chciała do siebie - wyszczerzyłam się ku niemu, po czym pomógł mi wstać.
- Wyglądasz... - zaczął przyglądając mi się.
- Jak pół dupy zza krzaka? Wiem - przerwałam mu. Przeciągnęłam się. - Zwyczajne kłopoty ze snem.
- Większe niż zazwyczaj - dodał kąśliwie. Posłałam mu znudzone spojrzenie.
- Szkoda gadać.
- Chyba jednak powinnaś.
- Nie ma powodu. To na pewno przejdzie w swoim czasie.
- Widzę, że kłamiesz - zauważył. - Il, znam cię. Powiedz, co się dzieje?
- Nic ważnego - zaprotestowałam. - Koszmary, jak zwykle. Muszę się przejść.
- Idę z tobą. Jeszcze gdzieś się wywalisz - powiedział ruszając ze mną. Po chwili dodał ciszej - Rozmawiałaś z kimś o tym?
- Niezbyt... Jest coraz gorzej - mruknęłam. - Żadne mieszanki z ziół nie pomagają, nieważne czy na sen bez marzeń, czy inne licho. Nieważne co, koszmary przybierają na sile.
- Co więc robisz?
- Biorę coś na wzór energetyków, pomaga - odparłam.
- Musisz się położyć, może ktoś umiałby cie uśpić mocami...
- Nie da się - ponownie mu przerwałam. - Próbowałam wszystkiego, kompletnie nic nie działa.
- A spanie z czymś lub kimś? - Zapytał znowu czerwieniąc się. Przekręciłam głową.
- Powtarzam: nic nie działa.
<Arcun?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!