sobota, 17 czerwca 2017

Od Silent Fear'a - C.D. Withered Rose "Wędzidło"


Nie chciałem mieć nic wspólnego z Withered Rose i nie miałem ochoty jej pomagać. Chciałem, aby się ode mnie odczepiła, potępiałem jej zachowanie sprzed kilku ostatnich dni. A teraz byłem zmuszony jakoś jej pomóc. Jeszcze mi Fallen powie, że to przeze mnie zginęła i będę miał przesrane. A podobał mi się ten Klan. Cecidisti Stellae było miejscem bez reguł, czułem się tu wolny. To nie była Wataha Krwawego Wzgórza, choć teoretycznie Klan zaliczał się do niej. To było coś w rodzaju alternatywnej rzeczywistości, prawdziwego, brutalnego świata, gdzie jest się zdanym tylko na siebie, gdzie nie ma miłości i należy pilnować jedynie własnego nosa. With przeżyła właśnie zetknięcie z brutalną rzeczywistością i zasadami, jakie panowały na tych terenach.
 - Nie pomożesz mi?! - Wykrzyknęła po chwili. Nie czerpałem przyjemności z jej cierpienia, jednak pomoc równała się z tym, że dalej nie będę mógł liczyć na spokój. Spokój był czymś pięknym. Ceniłem go sobie chyba bardziej, niż jakąkolwiek inną rzecz na świecie.
 - Pod jednym warunkiem - Mruknąłem. - Będziesz musiała zmienić do mnie nastawienie.
 - Możemy omówić warunki, jak już mnie uwolnisz? - Zapytała. Wiercąc się, wbijała się w kolec coraz bardziej. Nie wiedziałem, czy robiła to celowo, by czerpać przyjemność z bólu, czy by obudzić we mnie poczucie litości, jednak jeśli to drugie, nie miała co na nią liczyć.
Wywróciłem oczami i wyciągnąłem z wilczycy kolec, po czym kazałem jej opowiedzieć, jak doszło do tego wszystkiego. Opowiadała, jednak wraz z krwią, traciła również siły, a ja nie znałem się na medycynie i nie wiedziałem za bardzo jak jej pomóc. Sam nigdy nie odniosłem poważniejszych obrażeń w walce czy wykonując zlecenie, tak więc totalnie nie miałem w tym doświadczenia.
 - Jeśli chodzi o warunki - Zacząłem. - Chciałbym, abyś zmieniła do mnie swoje... nastawienie.
 - Co masz na myśli? - Spytała, kiedy czuła się już lepiej. Pomogła sobie po prostu sama, ja tylko przyniosłem jej odpowiednie składniki. Nadal traciła dużo krwi, ale było już bardziej stabilnie.
 - Pragnę spokoju - Odparłem. - Jeśli masz jakiekolwiek plany co do mojej osoby, odpuść. Serio.
 - Nie rozumiem, jeszcze niedawno myślałam, że może...
 - Nie wiem co myślałaś, ale przestań tak myśleć - Rzuciłem, przerywając waderze wypowiedź. - Odprowadzę cię do twojej jaskini, potem poradzisz sobie sama.
Nie miałem ochoty ciągnąć rozmowy z wilczycą, chciałem się upewnić, że jest bezpieczna i da radę sama o siebie zadbać, a potem miałem w planach udać się z powrotem do siebie i nie wychodzić przez kilka najbliższych dni. Nie miałem dobrego humoru, zdarzało się to dość rzadko, jednak stało się.

< With? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!