Byłem dosyć nowym nabytkiem w Klanie Luminosum Iter i poza Echo, Alfą, nie znałem praktycznie nikogo. Cieszyłem się, że postanowiła mnie przyjąć nawet bez konsultowania tego ze swoją siostrą, której jeszcze nawet nie widziałem na oczy. Nie wiedziałem, że już niedługo będzie mi dane poznać ją o wiele bliżej. Tereny tego Klanu były o wiele piękniejsze, niż Kanada. Były wręcz magiczne. W rzeczy samej, Luminosum Iter zajmowało się przecież magią, wilki należące do Klanu miały o wiele lepsze moce, jeśli chodzi o ich siłę i opanowanie, tak więc Klan w istocie musiał być magicznym miejscem. Nie do końca czułem niestety, że pasuję do tych wilków. Wyglądałem raczej jak żywcem wyjęty z Cecidisti Stellae, gdzie większość wilków miała moje barwy na futrze. Z opisu Echo wynikało, że ten Klan pasowałby dla mnie bardziej, jednak nie czerpałem bezpośredniej przyjemności z zabijania czego popadnie. Fakt, walka, krew i śmierć przeciwnika to coś fascynującego, co zawsze było obecne w moim życiu, jednak nie umiałem zabijać bez honoru wilka, który nic nie zrobił i którego nawet nie znam. Do zabijania według mnie jest potrzebny dobry powód, bawienie się Śmierć dla przyjemności nie było dla mnie. Dlatego Luminosum Iter było według mnie najlepszym wyborem. W Fortis Corde mogłem się bardziej szlifować jako wojownik, jednak jakoś mnie tam nie ciągnęło. Klan, do którego przyszło mi należeć roztaczał wokół siebie dziwną aurę. Wilki tutaj nie były szczególnie silne, więc ktoś taki jak ja mógł im pomóc w razie ewentualnego ataku ze strony rywala.
Jak się okazało, nie byłem jedynym wojownikiem, który walczył po stronie tego Klanu. Echo po oprowadzeniu mnie, zapoznała mnie z wilkiem o tym samym stanowisku, któremu zleciła sprawdzenie mnie w wolnej chwili. Nosił on imię Samsawell i przypadł mi do gustu, zdecydowanie. Postanowiłem, że zaproszę jego i jego córkę, która swoją drogą idealnie nadawała się na wojowniczkę, na wspólny obiad. Chciałem porozmawiać z Well'em o potencjale Sairy i powalczyć z basiorem.
Nie mogąc się doczekać spotkania, wstałem wyjątkowo szybko, bo jeszcze przed wschodem słońca. Chciałem już przygotować co nieco. Praca wojownika jest czymś bardzo męczącym, nawet jeśli aktualnie panuje pokój. Wojownik musi codziennie trenować, patrolować teren, spać z jednym okiem otwartym, by być gotowym na każdą ewentualność. Dlatego uważałem, że Samsawell'owi przyda się dzień odpoczynku, a ja musiałem w końcu znaleźć jakichś znajomych i trochę się rozerwać. Również byłem zmęczony podróżą, dlatego obiad w plenerze wydawał mi się idealny - w końcu mieliśmy walczyć, a walka w jaskini nie należała do przyjemnych i łatwych. Oczywiście miejscem spotkania było Jezioro Nowiu, najpiękniejsze miejsce, jakie widziałem w życiu.
Chciałem wszystko przygotować jeszcze przed przyjściem gości, w tym celu stworzyłem dwie kopie, jedną wysłałem, by upolowała jakąś dużą zwierzynę, drugą zaś posłałem po jakieś ziółka i przyprawy, a także inne rośliny, które będą robiły za ozdoby. Posiadanie umiejętności tworzenia klonów było bardzo praktyczne, jednak męczyło niemiłosiernie. Mogłem im po prostu powiedzieć czego chcę, nie musiałem nimi sterować, jednak ich wysiłek fizyczny był tak naprawdę moim wysiłkiem, jeśli nie używałem Run Energii. Z tą mocą każde obrażenia zadane mi bądź moim podróbkom dodawało mi sił, podobnie jak najmniejszy nawet wysiłek z ich strony. Jednak bez tej mocy męczyłem się bardzo szybko, niestety czasu było niewiele, a ja chciałem mieć wszystko zapięte na ostatni guzik. Musiałem przecież dobrze wypaść przed potencjalnymi nowymi przyjaciółmi.
Stworzyłem kilka "ognisk", które okryłem specjalną siatką, dzięki czemu nie leciały do nich żadne owady, Szczerze nienawidziłem tych małych istot i nie chciałem mieć ich pełno na pikniku. Dodatkowo ogniska dodawały klimatu, a zapalanie ich Miotaczem Ognia było bardzo zabawną czynnością. To była chyba jedna z moich ulubionych mocy, była praktyczna i niezbyt męcząca, a dodatkowo bardzo efektowna. Myślałem dużo o moich mocach, gdyż Luminosum Iter zajmowało się właśnie magią, więc dobrze byłoby podszkolić się jeszcze bardziej w swoich umiejętnościach.
- Szykujesz romantyczną kolację dla Echo? - Usłyszałem za sobą śmiech wilczycy. Jej docinka nie zdenerwowała mnie, a nawet gdyby tak było, po usłyszeniu jej imienia, nie miałbym prawa się denerwować. - Jestem Estranged, siostra Echo, druga Alfa Luminosum Iter.
- Miło poznać - Odparłem, kłaniając się lekko. - Ja jestem Zero Blackfire.
- Wiem. Echo mi o tobie opowiadała - Uśmiechnęła się. Zestresowałem się. Echo jej coś o mnie mówiła. Miałem nadzieję, że nic złego. Nie chciałem od razu zostać wyrzucony.
- I co mówiła? - Spytałem niepewnie, jednak starałem się to ukryć.
- Niewiele, jednak mówiła, że masz podobno doświadczenie w kierowaniu watahą i walce.
- Owszem - Przytaknąłem w ulgą. - Wracając do twego pytania, nie szykuję dla Echo kolacji. Zaprosiłem Samsawell'a wraz z córką. Wojownicy muszą się trzymać razem. Poza tym, miał sprawdzić moje umiejętności, rozumiesz, o co chodzi...
- Tak, a mogłabym się może przyłączyć? - Zapytała. - Chętnie zdałabym raport z waszej walki Echo.
- Nikt nie będzie miał nic przeciwko - Uśmiechnąłem się. Estranged była bardzo miłą waderą, pomogła mi nawet w przygotowywaniu posiłku i ozdabianiu miejsca spotkania. Byłem jej za do dozgonnie wdzięczny. Gdy pojawili się Well i Saira wszystko było już gotowe. Wyjaśniłem basiorowi, że Alfa postanowiła się dołączyć, wyglądał na zadowolonego z tego faktu. Jak widać, wszyscy lubili Estranged. Byłem ciekaw, jakie relacje z innymi członkami ma Echo, bo osobiście mi przypadła do gustu bardziej, niż jej siostra, choć polubiłem obie.
Podczas pierwszego posiłku dowiedziałem się, że Saira nie planuje kariery wojowniczki, chce być natomiast zwiadowcą. Samsawell odparł, że nie ma w tej kwestii nic do gadania i cieszy się z decyzji córki. Dorośnięcie Sairy miało nastąpić już niedługo, cieszyłem się z tego, gdyż nie umiałem prowadzić w pełni poważnej konwersacji ze szczeniakiem, nieważne jak bardzo dorosła by nie była.
- Nie powinniśmy się już pojedynkować, Well? - Zapytałem basiora, kiedy zakończyliśmy jedzenie pierwszego z dwóch przygotowanych przeze mnie i Estranged zwierząt.
- Zero, rozmawiałem z Echo - Odparł. - Dziś nici z naszego pojedynku, jednak radziłbym ci się pilnować... i trenować dużo.
- Co ty knujesz? - Spytałem z delikatnym uśmiechem, a basior odpowiedział jedynie, że jest to tajemnica. Dyskretnie spojrzał na Estranged, a ta uśmiechnęła się z kolei w stronę Sairy. Czułem się lekko zagubiony, wyraźnie szykowała się jakaś niezła akcja. Jednak niestety, musiałem czekać. Jeśli czekanie miało polegać na spędzaniu najbliższych dni na treningach i spotkaniach z przyjaciółmi, byłem jak najbardziej za. Reszta spotkania minęła nam na omawianiu stylów walki i rozmawianiu o przyszłości. Wreszcie nasze dosyć mało dynamiczne spotkanie trzeba było zakończyć, wszyscy rozeszli się do siebie, a ja zająłem się sprzątaniem. W połowie stwierdziłem, że mam dość i opadłem na posłanie wyczerpany, jednak szczęśliwy.
QUEST ZALICZONY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!