czwartek, 29 czerwca 2017

Od Savior'a - C.D. Inez "Granica głupoty"


Zdecydowanie mogłem zaliczyć Inez do kompletnych pechowców, jednak nie był to czas na jakieś żarty, trzeba było działać szybko. Na szczęście wilczyca haczyła o gałęzie, które nieco zwalniały ten lot, ale mimo wszystko widok spadającej wadery i świadomość, że nic nie da się zrobić, były okropne. Kiedy znajdowała się już nieco na dole, stwierdziłem, że dam radę coś zrobić. Zacząłem szybko i z dość dużą jak na mój stan emocjonalny precyzją zeskakiwać po gałęziach, by wyprzedzić Inez. Miałem w tym nieco wprawy, ponieważ schodziłem i wchodziłem po tym drzewie codziennie po kilka razy. Na polowanie, na sygnał mówiący, że ktoś mnie potrzebuje, czy na spacer lub obchód. Udało mi się znaleźć na ziemi dwie sekundy przed wilczycą i wykorzystałem ten czas, by ułożyć się w miejscu jej cienia i sprawiłem, że jej lądowanie było nieco miększe. Położyłem się szybko na boku, a wilczyca spadając z ogromną prędkością połamała mi kilka żeber. Sama też z pewnością nie była w najlepszym stanie, jednak na pewno było lepiej, niż gdyby miała spaść na twardą glebę. Wydostałem się spod jej ciała i ignorując ból, spojrzałem na uratowaną przed chwilą waderę. Straciła przytomność, nie byłem pewny, czy miała jakieś wewnętrzne urazy, ale z pewnością jej stan nie zagrażał jej życiu. Sam od razu użyłem fotosyntezy i po kilku minutach moje żebra same zdążyły się odpowiednio ponastawiać i zrosnąć. Była to przydatna umiejętność, niestety nie byłem w stanie przekazać jej na innego wilka, więc musiałem poczekać, aż Inez się ocknie i zacząć działać. Wiedziałem już, że na pewno nie wpuszczę ją na swoje drzewo, chyba że poczuje się lepiej. Wreszcie wilczyca niepewnie zamrugała oczyma.
 - Nareszcie... - Westchnąłem, natychmiast do niej podchodząc. Miałem nadzieję, że nic sobie nie złamała.
 - Boli - Szepnęła jedynie, co niestety bardzo mnie zmartwiło, gdyż mogło to być coś bardzo poważnego. Przejęty nie robiłem nic z waderą, bo bałem się, że jeszcze zrobię jej krzywdę. Zamiast tego starałem się pomóc jej usiąść. Każdy ruch sprawiał, że krzyczała cicho i ciężko wzdychała.
 - Będzie dobrze - Powtarzałem, choć nie wiedziałem, czy sam w to wszystko wierzę. - Oj Inez, dziś zdecydowanie nie jest twój dzień...
Było mi żal wadery i byłem również zły na siebie, że w żaden sposób jej nie dopilnowałem. Gdyby nie odrobina szczęścia i szybka interwencja, mogłaby równie dobrze już nie żyć. Strata cichej wilczycy byłaby obciążeniem zarówno dla mojego sumienia, jak i serca.
 - Co się stało? - Wydukała resztką sił.
 - Spadłaś z drzewa... - Odpowiedziałem dość głośno, aby mieć pewność, że mnie słyszy. Ta tylko zaśmiała się cicho.
 - Jestem chodzącą porażką - Mruknęła.
 - Nie mów tak - Odpowiedziałem, na co wilczyca westchnęła bezsilnie. Wreszcie udało nam się podnieść ją do pozycji siedzącej. Bardzo martwiłem się o jakieś obrażenia, dlatego kwestie moralne i emocjonalne postanowiłem zachować na później, by teraz skoncentrować się na zdrowiu wilczycy. Ja byłem już zupełnie zregenerowany. Niestety, zanim zapytałem o to, gdzie ją boli, rozpoczęła dialog na inny temat.
 - Powiedz mi, jak to się stało, że nie umarłam podczas zetknięcia z ziemią?
 - Bo wylądowałaś na mnie - Zaśmiałem się. - Udało mi się skoczyć pod ciebie w ostatniej chwili.

< Inez? > 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!