Pogłębiłem uśmiech, a Ivy nieznacznie przechyliła głowę, jakby nie do końca rozumiejąc powód mojego zachowania.
— Dobrze zauważyłaś — przyznałem jej rację, tym samym pochwalając. — Brooke jest moją córką.
Wilczyca zamrugała, wyraźnie zaskoczona moją odpowiedzią.
— Córką? — powtórzyła głucho. — Na to bym nigdy nie wpadła! — roześmiała się melodyjnie.
— No cóż, dowiedziałem się o jej istnieniu niedawno, więc kilka tygodni temu również nie mógłbym w to uwierzyć — Sam się roześmiałem.
Na tym rozmowa się urwała. Przypatrywałem się baraszkującej niczym szczeniak w wodzie towarzyszce. Powróciłem myślami do córki. Czy też się tak zachowywała i również wielbiła wodę? Westchnąłem z żalu. Pragnąłem ją poznać, a także stać się ojcem, takim jakiego nigdy nie miała.
— Ziemia do Eliasa — Ivy machnęła mi łapą przed oczyma, wyrywając mnie z transu. — Rany, miewasz strasznie zawiechy, gdy pochłaniają Cię myśli — mruknęła niezadowolona.
Uśmiechnąłem się przepraszająco w jej kierunku.
— Wybacz — dodałem, aby poprawić efekt.
— Nie masz za co. Każdy jest jaki jest.
Wilczyca usiadła nieopodal, zachowując odległość. Znowu miałem ochotę jej dokuczyć, więc zamiast opierać się o nią, poczochrałem jej futro na głowie. Ivy posłała mi zabójcze spojrzenie i złapała za łapę.
— Ej! Nie traktuj mnie jak szczeniaka! — fuknęła niezadowolona.
— Jesteś młodsza — zauważyłem trafnie, próbując ponownie położyć jej łapę na łbie
— No i co z tego? — burknęła, odpierając mój "atak".
Wreszcie poddałem się i roześmiałem, widząc zaciętą twarz wadery, a także jej roztrzepaną sierść. Szybko przygładziła łapą futro, po czym szturchnęła mnie mocno w bok. Westchnęła, zwracając oczy ku niebu.
Wyczułem czyjąś obecność. Moje spojrzenie padło na Avalanche, która z uśmiechem na pysku spoglądała na nas. Musiała tu być od jakiegoś czasu. Chrząknąłem, przywołując tym samym Ivy do porządku i dając jej znać o obecności Avy. Bądź co bądź, pomimo naszych relacji z młodą Alfą, powinniśmy umieć przy niej się zachować. Ciemna wilczyca widząc, że wreszcie ją zauważyliśmy, podeszła do nas.
— Jak miło widzieć, że się dogadaliście — zaśmiała się.
— Bardzo — odparła z uśmiechem Ivy.
Avalanche posłała mi dłuższe, badawcze spojrzenie.
— Dokładnie — przytaknąłem nowej znajomej.
Nastała chwilowa cisza.
— Ja się będę już zbierać — Ivy podniosła się jako pierwsza. — Dziękuje Ci za wszystko Elias — Uśmiechnęła się delikatnie.
— Ja również — Odwzajemniłem gest.
Jeszcze chwilę na nią spoglądałem, póki nie zwróciłem spojrzenia na Avalanche. Zostaliśmy sami.
< Ava? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!