Nigdy nie lubiłam snów, zazwyczaj były to tylko wytworzy mojej wyobraźni, które nigdy nie miały prawa znaleźć swojego miejsca w świecie realnym. Mimo to z wielką chęcią wykonałam polecenie wydane mi przez basiora, aby już chwilę później drzemać w akompaniamencie wiatru i jego spokojnego oddechu. Myśli o wszelkich tragediach związanych z moją siostrą opuściły mnie w chwili, gdy dotarł do mnie zapach wilka leżącego obok. Od dawna nie czułam takiego ciepła, chciałam wtulić się w niego z całych sił, przepleść sierść między palcami i nie wypuszczać jej aż do nastania świtu... albo jeszcze dłużej. Tak się jednak nie stało, gdy otworzyłam ślepia zorientowałam się, że nie leżę już zwinięta w kłębek, błyskawicznie zanotowałam również brak obecności mojego towarzysza, którego zauważyłam kilka sekund później przy samym wejściu. Ziewnęłam leniwie, po czym zaczęłam powoli wstawać. Zero znów odpłynął w swój świat, to co dręczyło go poprzedniego dnia najwyraźniej wciąż mu przeszkadzało. Gdzieś w głębi duszy postanowiłam mu pomóc, wciąż jednak nie wiedziałam jak. Kontynuując przemyślenia przeciągnęłam się i podeszłam do wejścia dość szybkim krokiem. Próbowałam wyrwać samca z objęć wyobraźni, jednak dopiero lekkie szturchnięcie przyniosło zamierzony efekt. Nie spodziewałam się jednak takiej reakcji, wilk, którego znałam dość dobrze (a przynajmniej tak myślałam) odwinął się gwałtownie i donośnie warknął ukazując szereg białych i ostrych kłów. Wiedziałam, że nie było to miłe powitanie, instynktownie cofnęłam się kilka kroków w głąb jaskini.
- Echo, przepraszam ,ja...
- Kim jesteś... - Warknęłam przybierając pozycję obronną. Aby móc się bezpiecznie wydostać musiałabym odeprzeć minimum jeden atak.
- Em, to ja. Serio, nie chciałem zrobić ci krzywdy. Takie odruchy pozostały mi z przeszłości, czasami trudno nad nimi zapanować... - Tłumaczył się, a raczej próbował. Widać było, że wymyśla coś na szybko, język mu się plątał i unikał kontaktu wzrokowego.
- Och, jak myślisz, co powiedziałabym mojej siostrze gdybym wróciła ze śladami ugryzień na szyi? - Nie chciałam podnosić głosu, jednak nie wyszło mi to nawet w najmniejszym stopniu. - Gdybym w ogóle wróciła do Iglicy...
- Echo, przysięgam ci! Nie chciałem zrobić ci nic złego. Przynajmniej ten prawdziwy ja - Końcówkę wypowiedzi wyszeptał.
- Prawdziwy ty? Czyli jaki? Z jakim rozmawiałam przez ostatni dzień, który z "was" ułożył mnie do snu? - Krzyczałam, czując, jak co chwilę załamuje mi się głos.
- Odpowiadając na twoje pytanie, wczoraj spałaś oraz spędziłaś dzień z wilkiem, którym nie kierował żaden instynkt. Nie mogłem ci tego powiedzieć, po prostu nie mogłem...
- Więc się wysłów w tym momencie! Gadaj... - Głos utkwił mi w gardle, jednak po chwili wydostał się z ogromnym bólem. - albo już na zawsze opuść tereny tego klanu. Porzuć marzenia o treningu, mieszkaniu nad jeziorem...
- Echo, proszę... Nie mogę, nie chcę stąd odchodzić. Ale stawiasz mnie między młotem, a kowadłem! - Cała atmosfera udzieliła się również i jemu, tym razem jego głos górował nad moim.
- Proszę cię tylko o szczerość, w której kwestii mnie okłamałeś? Mów!
- W sprawie ofiary, skłamałem, że jeszcze jej nie znam...
Wiedziałam do czego zmierza jego wypowiedź, jednak nie chciałam w to uwierzyć. Musiałam to usłyszeć...
- Mój instynkt - Zaczął niepewnie. - Prawdopodobnie wybrał ciebie.
Dreszcz przebiegł całe moje ciało, a wraz z nieprzyjemnym mrowieniem uciekło całe dotychczasowe ciepło. Staliśmy w zupełnej ciszy, patrzyliśmy się sobie prosto w ślepia. Widziałam, że nie kłamie. Ta mała iskierka, ten płomyk, który zauważyłam poprzedniego dnia... teraz też paliła się gdzieś wewnątrz niego. Czułam, że jestem bezpieczna, jednak wolałam się upewnić.
- Aktualnie nad sobą panujesz? - Spytałam powoli podchodząc.
- Tak, zdecydowanie tak. Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.
- Wiem Zero, wiem... - Wyszeptałam siadając naprzeciw niego. Teraz dzieliło nas może piętnaście centymetrów. Lekko traciłam go nosem, a już po chwili na jego pysku znów zagościł ten dziarski uśmiech.
Musiałam przyznać to przed samą sobą, miałam do niego ogromną słabość.
- Tak dla jasności... - Zaczęłam wychodząc z przytulnej jaskini. - Nadal jesteś członkiem Luminosum Iter, jeśli gdzieś pójdziesz... znajdę cię. A wtedy to ty będziesz miał pretekst żeby się mnie bać.
- Rozumiem, nigdzie się nie wybieram - Wyjaśnił.
- Mam do ciebie prośbę Zero, ostatnią na najbliższy czas... Sam wiesz, obowiązki.
- Mhm, a cóż to za prośba? - Dociekał.
- Odprowadź mnie do Iglicy, tyle chyba możesz dla mnie zrobić?
<Zero, zakończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!