- A Ty nie będziesz nic jadła? - spytałam, podnosząc na nią wzrok.
- Nie chciałabym Ci psuć tej wielkiej przyjemności, jaką jest zjedzenie zwierzaka, którego upolowało się po raz pierwszy w życiu samodzielnie - odparła z lekką dumą.
- Daj spokój! I tak jest za duży, aby była w stanie skonsumować go sama całego! - wykrzyknęłam ze śmiechem.
- Skoro tak twierdzisz, to chyba mogę się poczęstować - stwierdziła, kładąc się koło mnie i wgryzając się w łopatkę jelenia.
Ja w tym czasie wbiłam zęby w rozcięcie, które zrobiłam wcześniej w jego podbrzuszu.
***
Kiedy po około pół godzinie z naszej ofiary zostały już tylko, niejadalne dla nas, resztki, Lost szybko się podniosła i zaczęła kierować w stronę swojej jaskini. Nim jednak zdążyła się na dobre oddalić, ruszyłam za nią, aby po paru sekundach zabiec jej drogę.
- Chcesz jeszcze czegoś? - zaindagowała troskliwie.
- Właściwie tylko podziękować Ci za to, że byłaś moją mentorką i zapytać, czy według Ciebie jestem dobrze przygotowana do jutrzejszego pasowania oraz dorosłego życia - wyjaśniłam.
Wadera zastanawiała się przez parę minut w ciszy, w czasie, których patrzyłam na nią z nieukrywaną niecierpliwością i modliłam się w duchu, aby jej odpowiedź była jak najbardziej szczera. W końcu oświadczyła:
- Wydaje mi się, że razem z ojcem doskonale Cię do tego przygotowaliśmy, a Ty sama jesteś utalentowaną, młodą samicą. Twoja matka, gdyby jeszcze żyła, byłaby z Ciebie na pewno niezwykle dumna.
- Miło mi to słyszeć - szepnęłam, aby mój głos nie zdradził tych wszystkich emocji, które dosłownie rozsadzały mnie od środka.
- A teraz do zobaczenia - to mówiąc, odeszła, a ja stałam jeszcze kilka chwil, patrząc za nią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!