niedziela, 25 czerwca 2017

Od Ilii - C.D. Arcun'a "Koszmary przeszłości"


Starałam sobie przypomnieć wszystkie wilki, jakiekolwiek poznałam do tej pory, w celu dowiedzenia się, czy miałam z kimś utarczki. Te świeższe nie pozostawiały złudzeń: wszyscy albo mnie lubili lub podchodzili neutralnie. Z czasów szczenięcych za dużo nie pamiętałam, poza tym jednym złotym basiorkiem, Dream'em. Próby przypomnienia sobie innych kończyły się niepowodzeniem, ponieważ reszta była za taką jakby gęstą mgłą i grubą szybą. Same ich kontury były rozmazane w pamięci. Teraz także i moja rodzina do tego grona dołączyła. 
Przekręciłam przecząco głową.
- Nic sobie nie przypominam - wydukałam po dłuższej chwili.
- Na pewno coś znajdziemy! - Powiedział twardo, ale w jego oczach dostrzegłam zanik światełka nadziei. Tam był już tylko ból. Heh, czyli krąg zatacza koło, co?
- Sama już nie wiem - mruknęłam. Łapy pode mną się ugięły i pewnie znowu bym się przewróciła, gdyby nie to, że złapał mnie i nie puszczał.
- Il...
- Zabawne, prawda? Jestem niezdarą na poziomie mistrz - zażartowałam gorzko siląc się na uśmiech. Nijak wyszedł. Co też wycieńczenie robi z istotą żywą, to jest durne.
- Wymyślimy coś - powiedział gorączkowo. Coś przykuło jego uwagę, bowiem mina mu zrzekła. - Co to jest?
Na tyle, ile pozwalały mi siły, czyli nie za wiele, powoli odwróciłam głowę ku miejscu, gdzie Arc patrzył. Nie wiadomo czemu, ogarnęło mnie w głębi duszy przerażenie. Z niewiadomego powodu, pełzła ku nam smolista macka, która z każdym metrem przyspieszała i rozrastała się. Basior od razu mnie zasłonił, jednak to coś było inteligentne. Otoczyło nas, robiąc kółka. Gdzieś z tego wyszedł sporej budowy czarny basior, smoła ściekała z niego, nie wiadomo jak. Otworzył swoje jarzące się żółte ślepia, od razu spojrzał na nas.
- No nareszcie. Mam cię, mała gnido - warknął ukazując swoje kły.
- Kim, a raczej czym jesteś? - Zapytał ostro mój przyjaciel.
- Zejdź mi z drogi, śmieciu, jak chcesz wyjść cało. Oddawaj mi tą za tobą.
- Jakim prawem... - zaczął, ale mu przerwał. Tak swoją drogą to często Arcun'owi tak przerywano w pół słowa.
- To coś za tobą rości sobie prawo do nazywania się moim dzieckiem - splunął w bok. Zdębiałam. 

To... To był mój ojciec?

Nie wierzyłam. W moich rozmytych wspomnieniach był szarym wilkiem o delikatnym uśmiechu. Nie to, co ten tu. Od tego było czuć czystą nienawiść na daleką odległość.
- Ty jej ojcem? Nie rób sobie jaj i daj nam spokój - powiedział oschle także nie dowierzając Arc. 
- Śmiesz mi się sprzeciwiać?!
Potem zapadła ciemność. Ocknęłam się dosłownie po paru sekundach, byłam w zamknięciu. Kilka metrów dalej leżał Arcun w jakimś polu. 
- Czego od nas chcesz? - Zapytałam się słabo, przez wzgląd na ostatni kilkudniowy brak snu. Spojrzał na mnie z pogardą.
- Jesteś jeszcze głupsza niż za młodu? Jakim prawem się do mnie odnosisz?!
- O co ci chodzi? - Zapytałam podenerwowana. - Nie możesz być moim rodzicem, ojciec był inny!
- Czyli ta stara prukwa zmieniła ci pamięć - warknął. Zaraz jednak sięgnął po coś zza siebie. Wyjął stamtąd jakiś worek i rzucił mi go pod łapy. Wrzasnęłam przerażona odskakując do tyłu. To nie był zwykły pakunek. To była głowa wilczycy, którą akurat jakoś pamiętałam.

To była głowa mojej mamy.

Cofnęłam się pod samą ściankę. Patrzyłam to na nią, to na niego, przerażona. Nie zrobiło to na niego większego wrażenia, spojrzał na mnie z tryumfem w oczach.
- Durna najwidoczniej chciała ratować ci skórę, patrz, do czego doprowadziłaś. To tylko twoja wina.
- To nie ja ją zabiłam!
- Właśnie ty. To wyłącznie przez ciebie. Nie zasługujesz na nic. Jesteś bezwartościowym śmieciem - kontynuował. Czułam, jakby mi serce od środka pękało, próbowałam z tym walczyć.
- Mam przyjaciół, którzy mnie lubią - powiedziałam słabo.
- Niby ty? Kogo? Nikt cię nie traktuje poważnie, bo nie ma po co.
- Wcale nie! Moim wiernym przyjacielem jest Arcun! - Krzyknęłam.
- Ten tu? Nie rozśmieszaj mnie. Przypominasz mu jedynie jego niespełnioną miłość.
- Skąd to wiesz...?
- Ja wiem wszystko, bezwartościowy śmieciu.
- Nie...
- Tak. Jak myślisz, kogo wybierze? Ukochaną czy ciebie? - Zapytał okrutnie. Rozbił mnie od środka, zwiesiłam głowę. - I tak nie możesz liczyć na niego. Jest zamknięty w jakichś tam swoich wyobrażeniach z tą martwą waderą. A ja mogę teraz cię poświęcić swojemu panu, może przyjmie taką ofiarę...

<Arcun? Jak tam w tych marzeniach?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!