- Dlaczego nie? - spytałam, starając się przekonać również siebie do tego pomysłu.- Przecież byłam szkolona tylko przez niego przez pierwsze pół roku swojego życia, a gdy moją główną mentorką stała się Lost In Dreams, on dalej mnie ćwiczył. Znam, więc nie tylko jego tajne technik walki, ale także jej, a skoro tak, to potrafię coś, czego on nigdy by Cię nie nauczył. W dodatku będzie to dla mnie dobre przygotowanie na wypadek, gdybym w przyszłości miała zostać czyimś nauczycielem lub nawet matką.
- Mam nadzieję, że nie chcesz mi przez to powiedzieć, że będziesz traktować mnie jakbym był szczeniakiem... - odparł lekko urażony.
- Jasne, że nie - zapewniłam go szybko. - W końcu to Ty jesteś ode mnie starszy.
- Daj spokój, przecież różnica wieku między nami nie jest duża, bo wynosi niespełna rok. Wolałbym ponadto abyśmy wreszcie stali się równorzędnymi partnerami, zwłaszcza, jeśli zdecydowałaś się już podjąć mego trenowania.
- Miło mi to słyszeć - powiedziałam, nawet nie próbując kryć lekkiego uśmiechu, który wykwitł mi na pysku.
- To kiedy moglibyśmy zacząć?
- Pomyślmy... Jutro mam przejść przez wspomnianą już przez Ciebie ceremonię, po której będę musiała dokończyć urządzanie swojej nowej jaskini...
- A tak właściwie gdzie ona się znajduje? - przerwał mi.
- Nad Jeziorem Nowiu - wyjawiłam wciąż zamyślona, po czym ciągnęłam swoją poprzednią wypowiedź. - To może pojutrze?
- A nie byłoby czasem lepiej, gdybym najpierw sam trochę poćwiczył?
- Nie - zadecydowałam tonem nieznoszącym najmniejszego sprzeciwu. - Chcę zobaczyć w jakiej jesteś obecnie formie, aby wiedzieć dokładnie, co z tego, co kiedyś umiałeś wciąż potrafisz wykorzystać.
- Obawiam się, że nie będzie tego zbyt wiele... - westchnął ciężko.
- W takim razie zaczniemy od podstaw.
Nim basior zdążył cokolwiek odpowiedzieć, do naszych uszu dobiegło długie, wielokrotnie się powtarzające, raz głośne, a innym razem ciche wycie.
- To Sealiah, prawda? - zaindagował, rozglądając się podejrzliwie dookoła.
- Owszem, ale obawiam się, że nie ma ona za dobrych wiadomości - orzekłam i pobiegłam w stronę źródła dźwięku.
Clive natychmiast ruszył za mną, lecz przez swoją niedomagającą łapę został daleko w tyle, więc kiedy wreszcie stanął przed obliczem mojej ciotki, ja już byłam tam przez parę minut.
- I jak? - postawił od razu nurtujące nas pytanie.
- Sytuacja nie przedstawia się za różowo - oświadczyła bez najmniejszych wstępów wadera. - Klan Cecidisti Stellae prawdopodobnie planuje kolejną serię zabójstw, które ponoć mają dotknąć nie tylko nas. Dlatego Well wraz z pozostałymi wilkami piastującymi stanowiska militarne i stróżujące ma pilnować stale granic.
- Czy to oznacza, że ja też powinienem tam teraz być?
- Z tego, co udało mi się do tej pory dowiedzieć, Tobie przypadła dzisiaj nocna zmiana.
- A co z innymi?- wtrąciłam się.
- Powinni stawić się jak najszybciej u Alf w celu odebrania wskazówek dotyczących ich działania. Jeśli, więc chcecie możecie iść tam ze mną.
<Clive?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!