- Kiedyś na pewno, ale jeszcze nie teraz - odparłam zamyślona.
- To co dokładnie sprawia, że chciałabyś zostać wojowniczką? - spróbował po raz drugi.
- Oczywiście chęć niesienia pomocy osobnikom, które z różnych przyczyn nie potrafią się same obronić przed różnymi niebezpieczeństwami oraz chęć dokonania wielkich czynów. A także to, że dzięki temu mogłabym być bliżej niego, gdyby potrzebował wsparcia na polu walki.
-Rozumiem. Próbowałaś mu to już kiedyś wytłumaczyć? - spytał, patrząc mi prosto w oczy.
- I to setki razy, ale on ciągle twierdzi, że za bardzo bałby się o moje bezpieczeństwo i, gdyby coś zagrażało memu życiu, mógłby postawić je nad obowiązek oddania wszystkiego za watahę... -westchnęłam ciężko i wpatrzyłam się w horyzont.
- Ma rację. Dla obrońcy stada to jego dobro powinno być najważniejsze, nawet, gdyby miał poświecić dla niego szczęście, czy przetrwanie własnej rodziny. A z tego, co wiem, Ty i Sealiah jesteście jego jedynymi żyjącymi jeszcze bliskimi krewnymi, więc logiczne jest, że nie chce Was stracić.
- Jest jeszcze Mo - rzuciłam cicho.
- Kto? - zaindagował, nawet nie próbując ukryć zdziwienia
- Mój dziadek - wyjaśniłam, znów patrząc na swego rozmówcę.
- To dziwne, ale Samsawell nigdy o nim nie wspominał.
- To dlatego, że Mortimer należy do Klanu Cecidisti Stellae i tylko czyha na odpowiedni moment, aby móc pozbawić nas życia.
- Nie przesadzasz czasem?
- Cóż.... Sama chciałabym, aby tak właśnie było, ale prawda jest zupełnie inna. Zresztą, jak mi nie wierzysz, możesz zapytać dorosłych - rzuciłam i szybko się podniosłam.
<Clive?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!