sobota, 24 czerwca 2017

Od Savior'a - C.D. Gisei "Rozbitek"


W Klanie Viridi Agmen, którym to przyszło mi przewodzić, nigdy się za wiele nie działo, co mnie trochę martwiło. Inne Alfy miały wiele do roboty, a ja jedynie siedziałem i obchodziłem teren. Nikt u nas nie zginął, wszyscy czuli się dobrze, a szczenięta rosły jak na drożdżach. Istna sielanka. Miałem zamiar przejść się pogadać z Avalanche, bo aktualnie nie miałem nic lepszego do roboty. Kiedy szykowałem się powoli do wyjścia, usłyszałem wycie. Niewiele wilków było w stanie poruszać się po moim terytorium, Królewskich Koronach.
Były to najwyższe drzewa w całym Klanie i Watasze, których korony tworzyły swego rodzaju kompleks, a listowie było na tyle gęste, że kiedy przykładowo padał deszcz, ja nie czułem praktycznie nic. Cały ten teren był dość trudno dostępny i był tylko i wyłącznie mój, co mnie bardzo cieszyło, jednak miałem nadzieję, że przyjdzie mi tu zamieszkać z innym wilkiem w przyszłości; że jakaś wadera również będzie mogła odnaleźć schronienie w tym nietypowym lokum, a szczenięta odkryją wiele ciekawych miejsc. Jednak na razie kompletnie się na to nie zanosiło.
Tak, czy inaczej, wyszedłem do wołającej mnie Roxette i moim oczom ukazała się nieznana mi dotąd wilczyca o ciekawym umaszczeniu i grzywie. Najpewniej chciała dołączyć. Poprosiłem ją więc, by się przedstawiła.
 - Jestem Gisei, morskie fale wyrzuciły mnie na Plażę Beztroski około godzinę temu. Chciałabym dołączyć do Viridi Agmen - Powiedziała, na co uśmiechnąłem się przyjaźnie.
 - Ja nazywam się Savior, jestem Alfą Klanu, do którego chciałabyś dołączyć - Rzekłem. - Jednak zanim będę cię mógł uznać za oficjalną członkinię, muszę się o tobie czegoś dowiedzieć. Przede wszystkim, chciałbym wiedzieć skąd pochodzisz i jak brzmi dokładnie twoja historia.
 - Pochodzę z Australii i dotarłam tutaj po tym, jak uciekałam przed moimi niedoszłymi oprawcami. Chcieli mnie złożyć w ofierze, ponieważ rzekomo rzuciłam na Watahę klątwę, jednak niczego takiego nie zrobiłam. Miałam też trochę kontaktu z człowiekiem.
 - Rozumiem - Odparłem. Nie powiedziała mi zbyt wiele, nie byłem pewien jak mam to odbierać. Była nieufna, miała coś do ukrycia, czy po prostu nieśmiałość wzięła górę? Miałem nadzieję, że to pierwsze bądź ostatnie, bo nie chciałem, aby komuś z Klanu stała się krzywda. - Jakie stanowisko chciałabyś piastować.
 - Hm, może zielarki? - Odparła wadera po chwili zastanowienia.
 - Dobrze, teraz jeszcze musisz sobie wybrać jaskinię, no i ktoś musi cię oprowadzić - Powiedziałem, po czym zwróciłem się do Roxette. - Zajmiesz się tym, dobrze?
 - Oczywiście - Uśmiechnęła się. Jej też nie znałem zbyt dobrze, rzadko ją w ogóle widywałem, jednak wydawała się w porządku. - Chodź, Gisei.
Po odejściu wilczyc znów pogrążyłem się w myślach nad przyszłością. Czas bowiem biegł nieubłaganie, a zło mogło zjawić się w najmniej oczekiwanym momencie.

< Gisei? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!