środa, 28 czerwca 2017

Od Celty - C.D. Castiel'a "Rodzinna tragedia"


- O-Oh - zwiesiłam głowę, wbijając pazury w ziemię.
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, miliony myśli nie opuszczały mojej głowy. Wręcz przeciwnie. Siedziały dalej i trzymały mnie mocno w swoich sidłach. 
- Chodźmy do domu skarbie, położysz się, będzie o wiele lepiej. Prześpisz się na spokojnie, a rano upoluje nam coś do jedzenia - skinął Castiel. 
- N-No dobrze. Chodźmy
Trochę niechętnie ruszyłam się ze swojego obecnego miejsca. Dopiero kiedy zaczęłam odzyskiwać świadomość, zorientowałam się. że byliśmy u alfy, a to niegrzeczne wpraszać się do czyjegoś domu. To była już noc, gwiazdy świeciły wysoko na niebie, a delikatny wiatr owiewał nasze pyski. Mój partner spoglądał na mnie ciągle katem oka, jakby bał się mojego ponownego upadku. Nie chciałam go martwić, więc po krótkim zastanowieniu przybliżyłam się do niego, aby oprzeć się o jego bok. To mu chyba wystarczyło, bo odetchnął z wyraźną ulgą. Cała droga do jaskini minęła nam w ciszy, tylko że moje myśli były strasznie głośne. Zastanawiałam się nad tym, jak mogło się to stać, czy Tomoe i Moon mają teraz lepiej? Czy patrzą na nas z góry? Czy nic ich nie boli? A najważniejsze... czy ich jeszcze zobaczę..? Te kilkanaście pytań nie dawało mi spokoju. 
- Celty? Cel - usłyszałam nagle głos mojego partnera.
- Umm, tak..? - spojrzałam w jego kierunku. Ku mojemu zdziwieniu byliśmy na miejscu. - Oh.. już jesteśmy - uśmiechnęłam się trochę niepewnie, o ile można to było nazwać uśmiechem. 
Weszłam do naszej jaskini z partnerem, gdzie po cichu zajęliśmy swoje miejsce do spania.

<Cas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!