- A więc tak wygląda twoja historia... - Szara wadera dość przenikliwie spoglądała w moją stronę. Prawdopodobnie dlatego, że ciągle znajdowałam się wyżej od niej. Planowałam jednak usunąć igły z mojego grzbietu równo z zakończeniem historii.
- Tak, od tamtego czasu podróżuję... byłam na terenach kilku stad, jednak żadne nie przyjęło mnie z jakąkolwiek gościnnością. Zazwyczaj kończyło się na warczeniu, a ja się oddalałam - Kontynuowałam, zbliżając się do końca wywodu.
- Zazwyczaj? - Samica wychwyciła jedno jedyne słowo, mogące świadczyć o tym, że nie zawsze było kolorowo.
- Tak, zazwyczaj. Czasami jednak szybkie usunięcie się z danych terenów nie pomagało. Wtedy trzeba było pozbyć się uciążliwego ogona. Zazwyczaj robiłam to w nocy, dzięki mocy, którą teraz widzisz, zakradałam się niepostrzeżenie - Chciałam kontynuować, jednak samica weszła mi w słowo.
- Nie interesują mnie szczegóły, tylko konkrety...
- Konkrety, proszę bardzo. Moje imię brzmi Ivy, Noszę również przydomek Poison Arrow, wiek to trzydzieści sześć księżyców. Pochodzę z Japonii i poszukuję watahy. Specjalizuję się w skracaniu żywota niektórych osobników - Każde słowo wypowiedziałam lekko podniesionym tonem, trzymając kontakt wzrokowy (na miarę moich możliwości). Wywołało to nieduży uśmieszek na pysku samicy.
- Jesteś na swój sposób zabawna, jednak widzę w tobie potencjał - Jej wypowiedź trochę podniosła mnie na duchu. - Więc, jakie masz żywioły?
- Woda i Mrok - Odpowiedziałam.
- Moce?
- Do zwykłych należą otoczenie skóry wodną powłoką, wykorzystanie rosy jako sieci informacyjnej, plucie strumieniem wody pod ogromnym ciśnieniem, zamiana w smołę, zatrute kły oraz igły, które miałaś już okazję widzieć.
- Rozumiem, a moce specjalne? - Kolejne pytanie zostało zadane z niewyobrażalną pewnością siebie.
- Klonowanie, Głos Tysiąca Gardeł oraz Bomby Dymne. Interesują cię opisy każdej z nich?
- Nie ma potrzeby, mniej więcej domyślam się, co one robią. Tak więc, Ivy. Ja jestem Avalanche i z radością informuję cię, że znalazłaś dom na terenach Klanu Fortis Corde.
Ucieszyłam się, jednak coś w jej wypowiedzi mi nie pasowało. Dlaczego nie jest to pełnoprawna wataha...?
- Przepraszam, Klanu? - Zapytałam, lustrując Alfę wzrokiem.
- No tak, powinnam ci to wytłumaczyć od razu. Opowiem ci podczas krótkiej wycieczki po terenach.
- Nie ma takiej potrzeby, tereny mogę zapoznać sama...
- Ale przydałoby się znać historię, prawda?
Nie mogłam się nie zgodzić, ruszyłyśmy spod wodospadu, za którym to swoją siedzibę miała właśnie Avalanche.
- Wracając, Ivy... mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.
- Słucham - Wydusiłam z niepokojem.
- Jakie stanowisko chciałabyś piastować?
- Myślę, że pozycja Mordercy byłaby dla mnie idealna - Odpowiedziałam, uśmiechając się.
Podróżowałyśmy przez tereny Klanu w pełnej ciszy. Ja zachwycałam się widokiem, natomiast Avalanche prawdopodobnie układała sobie w głowie cały plan wypowiedzi. Nie ukrywam, nurtował mnie fakt, że całe stado podzieliło się na klany, jednak przyczynę tego poznałam dopiero nad rzeką.
- Tak więc, Ivy, czas abym ukazała ci naszą historię - Rzekła Avalanche siadając obok mnie.
<Avalanche, możesz dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!