Przytuliłem niepewnie Estranged. Chyba każdy, kto miałby serce, postąpiłby tak, jak ja?
Różowa wilczyca nie wyrywała się, a za to wtuliła się w moje ramię, szlochając przez co, przez jej ciało przechodziły spazmatyczne drgawki. Objąłem ją mocniej, pozwalając wypłakać jej smutki. Bała się swojego brata, a to, jak patrzyła na nią towarzysząca mu wadera, utwierdziło mnie w przekonaniu, że Estranged potrzebowała kogoś, kto mógłby ją ochronić.
Przecież jesteś taki sam jak oni - odezwał się złośliwy głosik w mojej głowie.
Tym razem to ja wtuliłem się w pochlipywającą coraz ciszej młodą wilczycę. Położyłem łeb na jej ramieniu, zamykając oczy i starając się znaleźć ukojenie w jej zapachu oraz przyjemnym cieple. Pachniała jak, no właśnie - jak? Tego nie umiałem stwierdzić. Nie czułem nigdy czegoś takiego, ale owa kombinacja bardzo mi się podobała.
— Clive — szepnęła niepewnie, jakby chciała się upewnić, czy nadal tu jestem, choć trzymałem ją w ramionach. Może tak jak ja, nie dowierzała temu, co się działo?
W odpowiedzi mruknąłem cicho.
— Myślisz, że ja i Echo damy sobie radę?
Pomyślałem chwilę, choć nie musiałem nawet tego robić.
— Oczywiście — odparłem pewnie.
Przez chwilę w mojej głowie zaświtała myśl, że może moje życie się ułoży. Nawet pod wpływem emocji miałem ochotę ucałować Estranged, ale powstrzymałem się. Może dostałem nową szansę, ale powinienem z niej dobrze skorzystać. Póki co, obiecałem sobie, że ochronię Estranged przed Fallen'em. Tylko, że może nie tylko ona potrzebowała ochrony? W tamtym momencie, gdy spojrzała na mnie skrzydlata wilczyca, myślałem przez chwilę, że moja natura weźmie górę i wyczuła to. Wyczuła, że jestem Księżycowym Wilkiem. Bałem się, że w niedługim czasie bardzo dobrze wykorzystają ten fakt.
— Clive, może to zabrzmi głupio, ale przez chwilę wyglądałeś przerażająco — Zamarłem, a wilczyca otarła łapą ślady po łzach. — Pewnie mi się przewidziało — Estranged głośno pociągnęła nosem, po czym krótko się zaśmiała.
Nie przewidziało ci się, ty taki jesteś - po raz kolejny ktoś się odezwał, ale tym razem słyszałem go tak dobrze, zupełnie jakby stał obok mnie.
Obejrzałem się wokoło siebie. Wystraszyłem się, gdy napotkałam jedynie różowe oczy i przyjazny uśmiech. Zamrugałem kilka razy zdezorientowany, po czym potrząsnąłem łbem. Pewnie mi się coś przesłyszało. Z taką myślą odprowadziłem Estranged pod jaskinię. Czułem, że ktoś cały czas nas obserwuje, a w szczególności mnie.
— Wszystko w porządku, Clive? — zapytała wilczyca, gdy zatrzymaliśmy się pod jej jaskinią.
— Tak — odparłem, po czym pożegnaliśmy się.
Wadera zniknęła w mroku jaskini. Odwróciłem się z zamiarem powrotu do lasu i znalezienia tam jakiejś jaskini, kiedy nagle w głowie usłyszałem czyjś głośny i niecny śmiech. a potem zerwał się silny wiatr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!