piątek, 16 czerwca 2017

Od Inez - C.D. Brooke "Ofiara"


Nadal nie byłam w stanie pogodzić się ze słowami czegoś, co jeszcze przed chwilą tkwiło w jej głowie, wydając krótkie rozkazy. Wkrótce potem zauważyłam iż wadera opuściła schronienie. Nieświadomie kierowała się w moją stronę. Stawiała łapy twardo, poruszała się ciężkim, spacerowym krokiem. Chwilę później musiała wyczuć moją obecność, bo odwróciła się gwałtownie w stronę, gdzie akurat stałam. Jej głębokie, zielone oczy przewiercały moją osobę. Widać było wyraźnie, że zaskoczyłam ją swoją obecnością. Dlaczego? Nie mam pojęcia. No tak, ciekawe, może dlatego, że byłam jej zupełnie obca i nie jestem stąd? A może dlatego, że patrzyłam się na nią, jakbym była jakaś opętana? Następnym razem muszę chyba zacząć myśleć. Bądź co bądź, nie mogłam stać tam wiecznie. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale wiedziałam, że milczenie nie będzie w tym wypadku najlepszym wyjściem. Choć jednak, jak wiadomo, skoro ma być moją ofiarą... No dobrze, może nie zamierzałam jej zabić, ale dobrze by było stwarzać pozory tej groźnej. Albo chociaż takiej, której nie należy darzyć zaufaniem. Postanowiłam być tą tajemniczą nieznajomą, utrzymywać waderę w niepewności... Jednak patrząc w jej oczy, czułam, jakbym tonęła. Były tak cudownie zielone. Pełne blasku. Chciałabym takie mieć. Wiedziałam, jak mogła się czuć ta wadera. Nieznajoma osoba, nie pochodząca ze znanych jej terenów, stała przed nią notorycznie ją obserwując. Ja na jej miejscu dawno bym zwiała, jednak wyglądało na to, że nie zamierzała odejść. Zamiast siać postrach i budzić zgrozę, sprawiałam jej najwyraźniej wrażenie ciekawej osoby, którą warto poznać bliżej. Nigdy nie potrafiłam być zła, więc nie zdziwiło mnie, że wcale mi się to nie udawało, nawet, gdy bardzo tego chciałam. Postanowiłam, że nie będę zabierać jej więcej czasu, dlatego przemogłam się do odejścia w przeciwnym kierunku. Wadera chyba uznała, że nie warto się mną przejmować, ponieważ chwilę później ruszyła w dalszą drogę. Mnie jednak zatrzymała nieznana mi siła. Głos w głowie zabrzmiał ponownie, rozkazał zawrócić. Nie potrafiłam się sprzeciwić. Zrobiłam jak pragnęła siła wyższa. Ruszyłam kilka kroków za waderą. utrzymując tempo, jakim szła. Zbaczałam tylko z trasy nieco bardziej w bok, by móc ją obserwować, jednak uważałam, by nie zostać tą obserwowaną. Poruszałam się jak najciszej, nie wiedząc, dokąd kierowała się moja ofiara. Dokładnie naśladując jej ruchy, rozmyślałam nad tym, że przecież kiedyś będę musiała coś z tym zrobić. Przecież nie mogę wstrzymywać się wiecznie przed zabiciem jej. Nie chcę tego zrobić, to jasne, ale głos w głowie jednak wyraźnie dawał o sobie znać na każdym kroku i raczej mi nie odpuści. Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, kiedy oddaliłyśmy się od miejscu, w którym spotkałam brązową wilczycę. Oczywiście, trochę czasu minęło, a co za tym idzie, słońce  wkrótce miało wschodzić, a ja musiałam się gdzieś ukryć. Oczywiście pozostało jeszcze około 3-4 godziny, jednak tak się tylko mówi. Nie wiedziałam, gdzie się znajdowałam, ani jak daleko jest mój dom, dlatego nawet, gdybym zaczęła poszukiwania drogi powrotnej, minęło by trochę czasu.

<Brooke? Wybacz, jeśli za krótkie. Poprawię się>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!