Przyjrzałam mu się uważnie, kiedy powiedział trochę o tej waderze. Szkoda mi się go zrobiło, w takim momencie stracić miłość...
- Przykro mi z jej powodu. Przyjmij moje kondolencje - odezwałam się po chwili spokojniej. Nic nie odpowiedział, dlatego wstałam i podeszłam w kierunku rosnących kwiatów. Szybkim ruchem uplotłam mały wianek i włożyłam mu go na głowę. Dopiero teraz spojrzał na mnie z pytaniem w oczach.
- Wiesz, nawet jeśli ona odeszła, to cię nie zostawiła - powiedziałam z namysłem.
- Jak to?
- Ci, którzy nas opuścili, zawsze zostają z nami. O, tutaj - powiedziałam wskazując mu jego serce. - Więc duchowo zawsze będzie ci towarzyszyć.
- Czemu tak myślisz?
- Ktoś mi chyba tak powiedział... Mama bodajże.
- Jacy byli twoi rodzice? A reszta rodziny? - Zapytał lekko zaciekawiony, ale ja bezradnie i trochę zażenowana wzruszyłam ramionami, siląc się na uśmiech.
- Jakby to ująć... Nie pamiętam imion rodziców ani czy miałam rodzeństwo - spojrzał zaskoczony. - Nie patrz tak na mnie, nie wiem czemu tak jest. Tak jakoś wyszło - zaśmiałam się.
- Więc czemu się śmiejesz? Nie jest ci przykro? Nie pamiętać ważnych faktów o rodzinie?
- Dobre pytanie - przyznałam mu rację podczas układania się na trawie. - Jest mi przykro, ale myślę, że przeszłość należy zostawić za sobą i cieszyć się tym, co ma się pod łapą. Życie jest o wiele weselsze, gdy można się śmiać.
- Trochę dziwna jesteś - mruknął. Roześmiałam się.
-Tak już mam.
***
Sporadycznie rozmawiając, krążyliśmy po skrajnych terenach między naszymi klanami, aż doszliśmy nad jakieś strome górki, a na dole rozciągała się woda.
- Macie świetne widoki - powiedziałam wesoło podchodząc raźnym krokiem do granicy skał. - Ogólnie fajne tereny.
- Jak to jest u was? - Zapytał zaciekawiony, trzymając się jednak dwa kroki w tyle dla bezpieczeństwa.
- Myślę, że też są dobre. Trochę gorąco mamy, ale da się żyć - zachichotałam. Spojrzałam w dół. - Rzeka jest głęboka?
- W tym miejscu na pewno - powiedział zamyślony. - Czemu pytasz?
- Z czystej ciekawości - odparłam. I wówczas nachylając się jeszcze trochę w celu lepszego widoku na wodę, skała pode mną się ukruszyła, a ja sama ześlizgnęłam się z niej. Spadałam, rzecz jasna. Słysząc jego stłumiony krzyk, odwróciłam się w locie i wesoło zasalutowałam mu. Śmiejąc się wpadłam do wody, naprawdę było głęboko. Szybkie wynurzenie i spojrzałam w górę. Pomachałam mu radośnie na znak, że nic mi nie jest.
<Arcun? Dajdżobu XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!