niedziela, 4 czerwca 2017

Od Arcady'iego - C.D. Altheny "Potencjalny obiad"


Próbowałem podpłynąć do brzegu. Okropnie bolała mnie prawa łapa, która przekrzywiła się pod dziwnym kątem. Zacząłem panikować, wymachując nerwowo łapami. Bałem się, że mogę utonąć. Miałem serdecznie gdzieś wilki, które śmiały się z moich poczynań. Liczyło się to, żebym uratował swoje życie.
Kiedy udało mi się wreszcie dopłynąć do brzegu, byłem wykończony. Oddychanie przychodziło mi z trudem. Każdy łapany przeze mnie wdech powodował ból płuc. W dodatku starając się wykasłać resztki wody w nich zalegającej, nie plułem tylko cieczą, ale i krwią. Padłem na pysk, kiedy kaszlnąłem po raz ostatni.
Jakiś wilk, którego wcześniej nie znałem, stanął nade mną.
— Czy to wasze? — zaśmiał się głośno, podnosząc mnie niezbyt delikatnie za kark. Warknąłem ostrzegawczo, ale zabrzmiało to jak jakiś żałosny pisk.
Wadera i nieznajomy basior parsknęli śmiechem.
— I to coś niby miałoby być moim synem? — Prychnął z oburzeniem. — Weź sobie to gówno! — warknął skrzydlaty wilk.
— Że co, kurwa, przepraszam? — Trzymającemu mnie wilkowi zrzedła mina. 
— To co słyszałeś — Uśmiechnął się z samozadowoleniem. 
Wadera również uśmiechnęła się złośliwe, spoglądając to na mnie, to na basiora z zielonymi oczami.
— Nie masz prawa go zabić ani wywalić — rzekł wilk. — To rozkaz — dopowiedział, gdy trzymający mnie wilk chciał coś powiedzieć, a jego głos zabrzmiał groźnie. — Chodźmy Altheno — zwrócił się do swojej towarzyszki, a ta poszła za nim.
Wilczyca posłała mi jedno spojrzenie, sugerujące o tym, że żałuje, iż nie może mnie sprzątnąć.
— Fallen, ty antyspołeczna cioto — mruknął cicho pod nosem zielonooki wilk.
Zostałem sam z basiorem, na którego spojrzałem. Nie wydawał się zachwycony całym zajściem, a także tym, że od tej pory został moją niańką. Skuliłem się nieco.

< Silent Fear? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!