niedziela, 4 czerwca 2017

Od Eliasa - C.D. Avalanche "Wodospad życia"


Ułożyłem się w najbardziej ocienionym kącie jaskini, gdyż cała była przyozdobiona przeróżnymi kryształami. Mieniły się kolorami, delikatnie połyskując w nocy — musiały mieć bowiem działanie fluorescencyjne. Avalanche posiadała gust, bo idealnie skomponowała ze sobą barwy, choć wyraźnie było widać, że najwięcej jest tych w odcieniu czerwieni.
— Zająłeś moje ulubione miejsce — W jednej sekundzie stanęła nade mną, udając oburzoną. 
Uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust.
— To kładź się tutaj — Poklepałem łapą miejsce obok siebie. 
Wilczyca lekko się zawahała, jednak przyjęła propozycję, układając się wygodnie nieopodal mnie, lecz zachowując dystans. Również starałem się go zachować. Nie chciałem być nachalny. Swoją drogą ja także potrzebowałem dla siebie przestrzeni osobistej, ale zawsze miło było mieć obok siebie kogoś. 
Położyłem łeb na wyciągniętych łapach. Poruszyłem kilka razy barkami, aby je rozluźnić. Niestety ta pozycja nie była wygodna. Podniosłem się, po czym zawinąłem się w kłębek, chowając nos pod ogonem. Ta pozycja również mi nie odpowiadała, dlatego ostatecznie przewróciłem się na plecy, pozostawiając łapy w górze, nieco ugięte. 
— Co ty wyprawiasz? — zapytała Avalanche, obserwując z dziwna miną moje poczynania.
— Próbuję się jakoś wygodnie ułożyć — wyjaśniłem.
Parsknęła śmiechem. 
— No co? Chcę się po prostu wyspać. 
— Dobra, dobra, nie tylko ty — westchnęła ciężko wadera, opierając ponownie łeb na przednich łapach.
Nie zamknęła oczu, wciąż wpatrywała się w przestrzeń.
Intensywnie nad czymś myślała, jednak byłem pewien, że nie rozwodzi się nad sobą. Nie miała zmartwionej miny, a wręcz przeciwnie. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, po czym zamknęła oczy. 
Obserwowałem ją póki jej oddech nie zrobił się spokojniejszy i głębszy. Zasnęła. Wpatrywałem się w nią kilka sekund, po czym sam usnąłem. Wolałem się upewnić, że spokojnie usnęła. 
Szumienie wodospadu ukołysało mnie do snu.

***

O poranku zbudziłem się pierwszy. Spojrzałem na wilczycę. Avalanche leżała w tej samej pozycji jakiej zasnęła. Uśmiechnąłem się lekko, gdyż świadczyło to o tym, że miała spokojny sen. Podniosłem się na równe łapy i przeciągnąłem. 
Postanowiłem wybrać się na polowanie, wprawdzie ja nie byłem głodny, ale chciałem się w jakiś sposób odwdzięczyć młodej Alfie. W końcu nie każdy by się zgodził, żeby przenocować obcego wilka we własnej jaskini. Wilczyca w przyszłości naprawdę zostałaby wielką przywódczynią. Z każdą chwilą nabierałem o tym większego przekonania.
Wyjście z jaskini poszło mi o wiele lepiej niż wejście tam. 
Ruszyłem w drogę powrotną w kierunku swojej jaskini, aby dostać się na łąkę, na której upolowałem wczorajszego dnia sarnę. W ramach porannego treningu, biegłem wolno i systematycznie, aby rozgrzać mięśnie. Uwielbiałem to uczucie, gdy mięśnie były napięte i gotowe do działania. 
Szybko minąłem swoją jaskinię, znajdując się na polnych terenach.
Nie musiałem długo czekać, aby coś wypatrzyć. Moja teoria się sprawdziła — tereny obfitowały w zwierzynę. Wahałem się, czy wybrać zająca lub nornicę, ostatecznie padło na te pierwsze.
Wystrzeliłem przed siebie. Szara kuleczka również to zrobiła. Serce biło jej szybko. Słyszałem to. Królik gwałtownie skręcił. W ten sposób uniknął moich kłów. Warknąłem rozgniewany. Podążyłem za królikiem. Przyspieszyłem. Dopadłem ofiary. Po okolicy rozniósł się płaczliwy krzyk. Wgryzłem się w jego kark. Przekręciłem gwałtownie głowę. Usłyszałem chrzęst. Zwierzę było martwe.
Zadowolony z siebie, pobiegłem w stronę Wodospadu Życia.
Kiedy wszedłem do jaskini Avalanche nie spała, a szykowała się do wyjścia. Spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem, a gdy zobaczyła królika, jej oczy pociemniały. Oderwała od niego wzrok, starając się uspokoić.
— Myślałam, że skóry chcesz sobie załatwić na własną łapę — mruknęła.
Wypuściłem z pyska królika.
— Dzień dobry — zignorowałem jej słowa. — Śniadanie przybyło.
Wilczyca spojrzała to na królika, to na mnie.
— Dzień dobry — odpowiedziała kulturalnie. — Wiesz, że idealnie trafiłeś. Uwielbiam królicze mięso.
Ucieszyło mnie to.
— Smacznego. — Przesunąłem truchło królika w jej kierunku. 
— A ty? — zapytała ze zdziwieniem.
— Sarna, którą wczoraj upolowałem, będzie mi starczyć na kilka dni — odparłem.
Odwróciłem się, po czym położyłem się. Nie chciałem przeszkadzać Avalanche w jedzeniu. Dostrzegłem na jej twarzy coś w rodzaju rozczulenia. Chyba nikt jeszcze nie zrobił dla niej nic takiego. Nie podziękował za to, co zrobiła, aby pomóc.

< Avalanche? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!