sobota, 3 czerwca 2017

Od Eliasa - C.D. Avalanche "Wodospad życia"


Pokręciłem ze śmiechem łbem, na co Avalanche odpowiedziała uśmiechem. Popatrzyłem na nią chwilę. Widać było, że ma potencjał, aby w przyszłości zostać wspaniałą Alfą. Trzeba było ją tylko lekko nakierować i postanowiłem jej w tym pomóc. Widziałem jak patrzyła na mnie z respektem, szanowała mnie, nawet pomimo tego, że byłem o wiele niższy od niej rangą. Podejście — to mi się w niej spodobało.
— Pomoc mimo wszystko zawsze się przyda — powiedziałem. 
Avalanche wstała, a ja poszedłem w jej ślady. Wyszliśmy z jaskini, a następnie skierowaliśmy się w nieznanym mi kierunku. Szliśmy chwilę wzdłuż jeziora, od którego starałem się trzymać w miarę z daleka. Nie umiałem pływać, a raz jako szczeniak, prawie się utopiłem. Wolałem nie powtarzać tego błędu. 
Noc spowodowała, że większość istot spało, ale i tak dało się słyszeć najróżniejsze odgłosy. W dodatku panowała taka cisza, która potęgowała częstotliwość dźwięków, powodując, że były o wiele bardziej wyraźniejsze. 
— Za spokojna ta noc — stwierdziła Avalanche, a ja spojrzałem na nią z zaciekawieniem. Ona, jakby czytając moje myśli, sprecyzowała o co jej chodzi. — Mam przeczucie, że niedługo coś się wydarzy. Chyba będziemy niedługo musieli założyć cmentarz — Uśmiechnęła się ponuro.
— Spokojnie, jestem pewien, że uda ci się ochronić resztę wilków. — Starałem się ją jakoś pocieszyć, co mi niestety nie wyszło.
Wilczyca westchnęła głośno.
— Wiesz, Elias, to trudne, gdy nienawidzi cię najgorszy wilk — powiedziała nieco ciszej. — Uwziął się głównie na mnie.
Avalanche nie miała łatwo. Wiedziałem co czuje. Odpowiedzialność za inne wilki, to była jednocześnie najlepsza i najgorsza część bycia Alfą. Kiedy przez chwilę sprawowałem władzę nad watahą, w której nauczyłem się walczyć i znalazłem ukojenie, nauczyłem się wiele. Było to niebywale ciężkie brzemię, które nie każdy był w stanie unieść.
— Dasz radę — mruknąłem cicho.
Wilczyca posłała mi jedno spojrzenie i jedynie uśmiechnęła się w podzięce. Nie starałem się jej podnosić więcej na duchu, miałem przeczucie, że moja obecność na nią dobrze wpływa. Wydawało mi się, że przy mnie czuła się bezpieczniej, z czego się cieszyłem.
Doszliśmy wreszcie do wodospadu, rozdzielającego się na trzy osobne strumienie. Był imponujący, a szum spadającej z wysokości wody był, o dziwo, bardzo przyjemny dla uszu. Zatrzymałem się chwilę, aby móc popodziwiać widok. 
— Piękne miejsce — rzekłem.
Poczułem na sobie wzrok wadery, które przeniosła na miejsce zamieszkania.
— Zwą je Wodospadem Życia.
Powtórzyłem tą nazwę w myślach. 
— Dlaczego akurat taka się zwie?
— Kiedyś Ci opowiem, dlaczego — Uśmiechnęła się tajemniczo, co tylko pobudziło moją ciekawość.
Jednak byłem bardzo cierpliwą istotą, więc postanowiłem poczekać.
Avalanche ruszyła przodem, skacząc z gracją po kamieniach, aby dostać się do środka swojej jaskini. Poszedłem za jej przykładem. Na jednych ze śliskich kamieni prawie się poślizgnąłem i wpadłem do wody. Aby zachować równowagę balansowałem chwilę ciałem, robiąc przy tym dziwne, gwałtowne ruchy. Wilczyca wybuchła głośnym śmiechem.
— Nie śmiej się, bo jak wpadnę do wody będziesz musiała mnie wyławiać— ostrzegłem ją.
Zmrużyła lekko oczy, stojąc u wejścia jaskini.
— Więc ktoś taki jak ty, ma jakieś słabości — powiedziała to bardziej do siebie.
Westchnąłem cicho, po czym wróciłem do skakania jak zając. Kiedy wylądowałem z wprawą na suchym, kamienistym podłożu, poczułem się o niebo lepiej i pewniej. Spojrzałem na waderę.
— Co miałaś na myśli mówiąc: "ktoś taki jak Ty"? 

< Avalanche? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!