— W sumie dawno tam mnie nie było — Przystałem na pomysł jednego z moich towarzyszy.
Jezioro Nowiu było położone kawałek drogi od miejsca zamieszkania Samsawell'a oraz Sairy. Idąc na miejsce gawędziliśmy o przeróżnych rzeczach. Dumny ze swojej córki basior, zaraz poruszył temat jej treningu, a także imponujących wyników, na co biała wadera reagowała głośnymi westchnięciami lub wymownymi wstawkami, aby przestał ją tak zachwalać. W takich momentach miałem ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem. Tworzyli wspaniałą rodzinę i bardzo cieszyłem się, że mogę z nimi spędzać czas.
Kiedy zatrzymaliśmy się na brzegu, Saira z przejęciem przyglądała się nieskazitelnej tafli. Dla zabawy musnęła łapą wodę, na której zaraz wytworzyły się małe fale. Zadowolona z siebie, posłała ojcu i mnie roziskrzone spojrzenie, po czym z radością zaczęła biegać wokół nas. Jak to szczenię, miała mnóstwo siły i była skoro do psot, jednak wyróżniała się swoją żywiołowością. Nie dało się ukryć, że czasami mogłoby być to męczące dla samotnego ojca, ale nigdy nie słyszałem, aby ciemny wilk na to marudził, a wręcz przeciwnie. Wydawał się być szczęśliwy z powodu tego, że iż Saira dorastała bez matki, tryskała energią.
— Ciężko ci ją wychować samemu? — Spojrzałem kątem oka na towarzysza, któremu uśmiech nie schodził z ust.
— Nie powiem, że nie — odparł Sam, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę smutku.
Pożałowałem, że o to zapytałem. Nigdy, podczas naszych wszystkich rozmów, nie schodziliśmy na temat jego byłej partnerki, o której wspomniał mi tylko raz i ta k właściwie przez przypadek. Szkoda było mi Well'a, wydawał się darzyć ją naprawdę głębokim uczuciem.
— A co tam u ciebie? — Rozpoczął nowy temat do rozmowy po chwili ciszy.
Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią.
— Po staremu, nic się nie zmieniło.
Samsawell przysiadł zadem na ziemi, a ja po chwili namysłu uczyniłem to samo.
— Jakbyś miał jakiś problem, to możesz mi śmiało powiedzieć — zaproponował znajomy, co mnie nieco zaskoczyło. — W końcu ty czasem zajmujesz się Sairą — Posłał mi lekki uśmiech, który równie szybko znikł z jego oblicza.
Owszem, lubiłem bardzo wilka i mógłbym się nawet pokusić, że chciałbym, aby stał się moim przyjacielem. Jednak nie sądziłem, że zaoferuje mi coś takiego. Pomagaliśmy sobie nawzajem, ale nieszczególnie się wyżalaliśmy. Oboje czerpaliśmy pewne korzyści i darzyliśmy się pewnego rodzaju zrozumieniem, a przynajmniej w mojej opinii.
— Czasem mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje — wyznałem po chwili, a Well posłał mi zaciekawione spojrzenie — Myślę, że wiem kto to, ale długo na pewno nic z tym nie zdziałam. Tu chodzi nie tylko o moje bezpieczeństwo.
— Trudna sytuacja — mruknął, uważnie obserwując swoją córkę. — Pamiętaj, możesz na mnie liczyć.
Uśmiechnąłem się niepewnie w odpowiedzi.
— Dziękuje, ale jednak wolałbym nie wplątywać to w Ciebie — powiedziałem. — Masz córkę, a ta sprawa będzie może nawet dotyczyć sprawy życia i śmierci.
Nie ciągnęliśmy dalej tematu, bo nie było sensu. Zbyłem delikatnie wilka, bo naprawdę nie chciałem, aby się w to mieszał. Były sprawy, które musiałem załatwić sam. Spojrzałem na białą waderę. Widać było już teraz, że z pewnością wyrośnie na urodziwą wilczycę o wspaniałym charakterze.
— A co z Sairą? Planujesz coś zrobić po tym, gdy już dorośnie?
< Samsawell? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!