Ta cała akcja z tą szyszką i jaszczurką doprowadziła nas do "kryzysu". Tarzaliśmy się jak głupi.
- I widzisz? Po co się bałaś tam iść?
Uśmiechnęła się.
- Nie wiem... Jednak nie żałuję! - Odparła rozbawiona.
- Em... Iliaaa... - Zacząłem.
- Co Arcun?
- Masz łaskotki? - Uśmiechnąłem się szyderczo, po czym zacząłem łaskotać samicę bez opamiętania.
- Przestań!- Śmiała się. - Posikam się zaraz!
Pokręciłem głową.
***
Nie przestając się śmiać wyszliśmy z jaskini. Nagle idąc Ilia zahaczyła łapą o kamień i przewróciła się do przodu. Myślałem, że zaraz pęknę ze śmiechu. Wadera również nie zaprzestała się śmiać. Wziąłem leżącą przyjaciółkę z ziemi i postanowiłem zrobić "show". Jednak zrezygnowałem. Pokaż będzie wyglądał o wiele lepiej wieczorem, ponieważ będzie ciemno. Jeszcze z 2-3 godziny. Aby wkurzyć waderę, wrzuciłem ją do rzeki.
- Znowu zaczynasz?! - Warknęła żartobliwie.
Uśmiechnąłem się i skoczyłem do wody. Chcąc wystraszyć Ilię udałem, że zacząłem się topić.
- Matko, Arcun! - Krzyknęła i rzuciła się aby mnie ratować.
Przeraziła się nie na żarty. Wzięła mnie na brzeg, a ja się nadal nie odzywałem.
***
Po krótkiej reanimacji ze strony samicy (która swoją drogą była bardzo przyjemna) postanowiłem przerwać udawać.
- A kuku! - Krzyknąłem. - Żarcik!
- ARCUN, ty idioto! - Oburzyła się. - Jak mogłeś? Zmartwiłam się!
- Oj, wybacz jaśnie pani! - Przepraszałem z uśmiechem.
- Żadna jaśnie Pani... sir...
- Widzisz!
- Co? - Zapytała.
- Nie umiesz być na mnie zła! - Tłumaczyłem.
Wadera przewróciła oczami.
- Dlatego jesteśmy najlepszą mini-ekipką jaka może być! - Zsumowałem.
Uśmiechnęła się do mnie. Rzuciłem się jej na szyję.
- Arc... - Szepnęła.
- Dziękuję Ci, za to, że przywróciłaś mi sens życia. Za to, że nie odwróciłaś się i nie poszłaś sobie tylko zostałaś ze mną mimo mojego stanu psychicznego - Mówiłem.
- Nie ma za co - Powiedziała. - Zawsze możesz na mnie liczyć... Zawsze.
***
Był już wieczór, jednak przełożyłem moje przedstawienie na kiedy indziej. Byłem delikatnie mówiąc zmęczony.
- Czy nie możesz... - Zacząłem.
- Co?
- Eee...
- Jezu, wysłowisz się dzisiaj?! - Zapytała wkurzona.
- Zostaniesz u mnie na noc? - Odbiłem pytanie i zrobiłem słodkie oczka.
- Ile razy będziesz jeszcze mnie prosił?
- Póki się nie zgodzisz księżniczko... - Odparłem.
- Od kiedy mówisz do mnie "księżniczko"?
- A kiedy przestaniemy cały czas pytać?
- No dobrze waćpanie. Raz - Zgodziła się.
- Niech dama wybierze miejsce. Mam dwa do wyboru.
***
Wraz z godzinami pogłębiała się nasza przyjaźń. Czułem, że znamy się od... od urodzenia! Ok. 2 w nocy zauważyłem, że Ilii zamykają się już oczy.
- Chce ci się spać - Mruknąłem.
- Nie - Skłamała.
- Kłamiesz - Stwierdziłem.
- Skądże! - Zaprzeczyła.
- Masz iść spać - Rozkazałem.
Pokręciła głową.
- Dziecko, spać! - Powtarzałem.
- Dobrze tatooo... - Burknęła.
Ja również położyłem się spać.
***
Gdy nastał ranek, postanowiłem zrobić niespodziankę mojej towarzyszce. Poszedłem na polowanie. Samica jeszcze spała.
***
Wróciłem do jaskini. W zębach miałem zająca, a na plecach targałem sarnę. Samica jeszcze spała. Nie zdziwiłem się. Sen był jej bardzo potrzebny. Pogłaskałem ją po głowie. Nadal nie zareagowała. Uśmiechnąłem się. Wyglądała bardzo słodko. Jednak postanowiłem obudzić ją mimo wszystko. Powoli otworzyła oczy.
<Ilia? I co tam? Wena jest?>.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!