poniedziałek, 12 czerwca 2017

Od Arcady'iego - C.D. Silent Fear'a "Potencjalny obiad"

TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.


To jak zmieniał swoją postawę wobec mnie, było niemal tak pobudzające jak widok krwi. Starał się zachować swoją złość w ryzach, aż ostatecznie zdusił ją w sobie. Nie tylko wydawało mi się to zaskakujące, ale i niepotrzebne, bowiem wolałem wywalać wszystko na wierzch. Oczywiście w moim przypadku chodziło o myślenie, a nie uczucia — lubiłem konkretność, gdy ktoś mówił to co myślał.
Zastanowiłem się nad wyborem mistrza. Mówiąc szczerze wybór nie był najciekawszy i naprawdę wolałbym, żeby Fear mnie uczył. Wiedziałem, że mogę liczyć na jego pomoc, a nawet wsparcie, które mogło okazać się przydatne. Jeśli nie mógł zostać nim on, to mógł ktoś bardzo wkurwiający. W mojej głowie układał się plan. Doskonały plan, na którego myśl uśmiechnąłem się szeroko.
— Mówiłeś, że chcesz się zemścić na tej dwójce? — zapytałem nagle, przywodząc na myśl moich oprawców.
Silent Fear pozostał obojętny, może jedynie mrużąc lekko oczy. Hah, jakże uwielbiałem obserwować zmianę w jego mimice, zachowaniu, we wszystkim. Chyba coraz bardziej zaczynałem go lubić. W sumie cieszyłem się, że to on został moim opiekunem. 
— Owszem, tak było — odparł zgodnie z prawdą głosem wypranym z jakichkolwiek emocji.
— To bardzo dobrze. 
Nie odzywając się nic więcej, opuściłem swoje prowizoryczne posłanie. Kiedy odszedłem od niego kawałek zatrzymałem się i obejrzałem za siebie. Silent'a nie było już pobliżu, ulotnił się. Nie powiem, po raz kolejny poczułem się zawiedziony. Sądziłem, że zacznie wypytywać po co o to zapytałem, jakie mam zamiary. Natychmiast zdusiłem w sobie to odczucie. Ta znajomość może i miałem swoje korzyści, ale powodowała również, że robię się wrażliwszy oraz bardziej uczuciowy, a taki nie chciałem zostać. Bałem się, że jeśli się zmienię, inne wilki to wykorzystają.
Zimny, nocny wiatr grasował na pustkowiach. Poruszał moim futrem, a także powodował, że musiałem mrużyć oczy. Szedłem wręcz na oślep, kierowany wonią znienawidzonej wilczycy. Althena musiała znajdować się niedaleko. Nie wiedziałem czy dobrze myślałem, ale pragnienie zemsty było naprawdę wielkie. 
— Patrzcie, wiatr przywiał ze sobą jakieś gówno — mruknęła cicho wilczyca, stając za mną.
Odwróciłem się, dusząc w sobie chęć rzucenia na nią. Nie mogłem nic jej zrobić, musiałem się powstrzymać. Spojrzałem na waderę hardo, prosto w jej oczy. Wiedziałem, że ona także nie może mnie zabić, przez to czułem się pewniej.
— Chcę zostać Twoim uczniem — Posłałem jej kpiący uśmieszek. 
Z początku nie wydawała się mnie brać na poważnie, ale gdy zdała sobie sprawę, iż naprawdę tego chce, roześmiała się głośno. Dobrze, takiej dokładnie reakcji spodziewałem się po niej. Czekałem na dalszy obrót spraw.

< Althena? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!