sobota, 10 czerwca 2017

Od Altheny – Luka we śnie, cześć 4


A więc, nastał czas, aby kontynuować trening Aller. Gdy tylko ją znalazłam, udałyśmy się w miejsce, do którego zaprowadził nas wcześniej Fallen. Alert wiedziała, o co chodzi i od razu posłusznie spełzła mi z grzbietu. Ustawiła się naprzeciw mnie i czekała na moje polecenia. A właśnie tu pojawiał się problem... Nie miałam pojęcia, od czego zacząć. Co innego uczyć się samemu, a co innego próbować nakierować na to kogoś innego. Nie wiedziałam, co myśli, ani jakie są jej mocne i słabe strony. Nie mieszkała w mojej jaskini, więc widywanie jej mimo wszystko ograniczało się do minimum...
Myślałam przez dłuższy czas, od czego zacząć. Nic nie przychodziło mi do głowy – poza jednym. Podczas analizowania pseudo-walki, która miała na celu wykrycie żywiołu, widziałam, że wokół Aller powstawały takie jakby mroczne smugi, które prezentowały się niczym jej podobizny. Może to był dobry trop...
- Ok, a więc... Tym razem ty atakujesz, a ja się bronię – rzuciłam, po czym nie czekając na nią zmieniłam się w cień i stworzyłam swój Bicz Mroku. Machnęłam nich prowokacyjnie w jej stronę, po czym błyskawicznie rzuciła się w moją stronę. Nie spodziewałam się takiej reakcji, i w ostatniej chwili uniknęłam ciosu. Nie zdążyłam nawet znów machnąć biczem, a już atakowała po raz drugi. Szybko się od niej usunęłam i udałam kontrę. To sprowokowało ją do kolejnego natarcia. I tak kilka razy, aż zobaczyłam te same cieniste smugi. A im dłużej walczyłyśmy, im szybciej i agresywniej uderzała, tym stawały się one bardziej widoczne i nabierały konkretnego kształtu. Po około 10 minutach nie mogłam już rozróżnić, która to prawdziwa Aller – wszystkie wyglądały identycznie, były tak samo zaciekłe i wytrwałe.
Po entej turze walki pozwoliłam sobie wytworzyć kilka ognistych zwierząt, aby walka była bardziej wyrównana. Wtedy także dostrzegłam ciekawą rzecz – jakimś cudem cieniste podobizny Aller mogły „wgryźć” się w ciała moich stworów. Gdy tylko jedno z nich zostało ugryzione, po jego ciele zaczęły pełznąć cieniste linie, wyglądające jak żyły. Zaczęło również pluć tym czymś, po czym rozpłynęło się w powietrzu. Mamy więc trop drugiej mocy...
Niestety, na tym skończyło się szukanie jej umiejętności. Pomimo kontynuacji walki, nie dostrzegłam oznak żadnej innej mocy. Zatrzymałam więc pojedynek, po czym w jednej chwili klony Alert rozpłynęły się, a ona przypełzła przed moje oblicze
- Bardzo dobrze sobie poradziłaś. Teraz pójdziemy przetestować jedną z twoich mocy na polowaniu – powiedziałam, po czym Aller wspięła się na mój grzbiet i ruszyłyśmy w kierunku Lasu Umarłych. Tam odnalazłyśmy stado jeleniowatych. Nakazałam jej zaatakować jednego z osobników, aby przyjrzeć się działaniu jej mrocznego jadu... 
Nie zajęło to długo. Szybko przekradła się do zwierzęcia i ugryzła je. Po chwili, tak jak tamto ogniste, zaczęło pluć krwią, która natychmiast zmieniała kolor na czarny i rozpływała się w powietrzu. Jeleń padł, a gdy rozerwałam jego ciało, nie wylała się ani stróżka krwi. To było bardzo ciekawe... Pochwaliłam więc moją podopieczną i pozwoliłam jej się posilić.
Gdy skończyła, stwierdziłam, że nie ma już co szukać trzeciej mocy, więc ruszyłyśmy na mały spacer. Niewiele później zapadła noc, a my przysiadłyśmy na małym wzniesieniu na pustkowiach
- Nie mam zupełnie pomysłu, jak wykryć twoją trzecią moc... – przyznałam, patrząc w dal. Nie słysząc żadnego odpowiadającego syku, spojrzałam na miejsce, gdzie powinna być moja towarzyszka. I ku mojemu zdziwieniu, nie było jej tam. W tym samym miejscu zastałam za to suchą gałąź... – Emmm... Alert...?
I wtedy na moich oczach gałąź zamieniła się na powrót w moją towarzyszkę. Zaśmiałam się cicho. A więc cała zagadka rozwiązana...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!