Pożegnałam się z Silentem i ruszyłam w swoim kierunku. Miałam nadzieję, że Withered Rose odbierze to jako znak do rozejścia się, jednak ku mojemu rozczarowaniu nie wpadło jej to do głowy. Bez słowa podążyła za mną niczym ogon. Żadna z nas nie zaczynała rozmowy, a ja lekko stuliłam uszy i napięłam mięśnie. Pomimo że wyczuwało się w powietrzu napiętą atmosferę – a przynajmniej ja to czułam – With nadal nie reagowała. Miałam już dość ich oboje. No, może Silenta trochę mniej. Uważałam, że jest naprawdę ok, ale...
- Mam nadzieję, że już więcej nie będzie takiej sytuacji... – burknęłam, nie patrząc na nią. Nie odpowiadała przez dłuższy czas, ale w końcu z lekkim oburzeniem w głosie odpowiedziała:
- To nie moja wina...
- A to niby nasza wina, że strzelasz fochy za takie coś? – warknęłam, zatrzymując się i patrząc na nią z góry. Nawet ze swoimi skrzydłami nie wyglądała przy mnie dość potężnie, więc dodało mi to pewności siebie
- On zaczął – odparła jak 5 letnie dziecko. Zupełnie mnie to zirytowało. Nie wiem dlaczego, ale chciałam bronić Silenta. Był drugim – po Fallenie – najlepiej znanym mi wilkiem, kimś, komu również do pewnego stopnia ufałam. Ona jednak wywarła na mnie negatywne wrażenie od samego początku
- No i co z tego?! Jakbyś nie zauważyła, jesteśmy w Cesidisti Stellae! Tutaj takie rzeczy są na porządku dziennym i, jak Silent dobrze to ujął, nikt nie będzie cię przepraszał na kolanach! Nie wiem, jak się wychowywałaś, ale cóż – tutaj nie zaznasz stereotypowego spokoju – syknęłam, po czym znów ruszyłam wolnym krokiem w swoją stronę. Withered Rose jeszcze chwilę stała w miejscu, po czym ponownie ruszyła za mną – Dlatego nie chcę więcej czegoś takiego
- Cóż, taka jestem – odparła, na co zatrzymałam się i gwałtownie odwróciłam w jej stronę. W tej samej chwili zapłonęły moje znaki, przez co wydawałam się jeszcze potężniejsza. Lubiłam to uczucie...
- On też taki jest, i nikt nie będzie się tutaj podporządkowywał pod twoje „widzi-mi-się” – fuknęłam, pokazując zęby. Dopiero teraz chyba zrozumiała, że skończyłam temat i odeszła w swoją stronę. Nareszcie byłam sama. Miałam dość towarzystwa na jakiś czas...
Podążałam przez pustkowie niczym chodząca pochodnia. Zajęło trochę czasu, zanim się uspokoiłam. Zdążyłam już dojść do swojej pseudo-groty, a płomienie wciąż dogasały... Ja również miałam dość całej tej sprawy... W końcu przez nich zapomniałam też zabrać ten durny łeb, cholera...!
Nie chciałam go stracić, więc szybko ruszyłam w stronę miejsca, gdzie wybrałam się na polowanie z Silent Fearem. Na szczęście resztki nadal tam były, dlatego jednym szybkim ruchem oderwałam łeb od reszty tułowia i zabrałam z powrotem do domu. Jedna z dwóch pozytywnych rzeczy tej nocy... Nie mogłam się doczekać, aż przygotuję sobie z tego ozdobę jaskini... Okaz ten miał naprawdę wielkie poroże. Zdecydowanie będzie tu pasować
Jeszcze na chwilę wróciłam myślami do tej głupiej sytuacji, do której doszło jakiś czas temu, ale postanowiłam nie głowić się już nad tym. Wyraziłam swoje zdanie w tej kwestii, i teraz to będzie ich problem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!