wtorek, 6 czerwca 2017

Od Altheny - C.D. Fallen'a "Chantaje"


- Emmmm... – zawahałam się, ale wiedziałam, że jakoś muszę wybrnąć z tej sytuacji – Mam nadzieję, że ja się do nich nie zaliczam...
- Oczywiście że nie... – odparł, po czym spojrzałam na niego przekornie. Zaśmiał się pod nosem, po czym wywrócił oczami – No dobra, swoje za uszami masz...
- Wiem. I jestem z tego dumna – mruknęłam, przysuwając się do niego. Chciałam być blisko niego, po to przecież tu byłam... On oparł łeb na moim, cicho wzdychając. Lekko stuliłam uszy – Mam nadzieję, że wiesz, że jeśli potrzebujesz z czymś pomocy, możesz zawsze na mnie liczyć...?
- Wiem Then, wiem... – powiedział, z nutą wdzięczności w głosie. Po tym zapadła cisza. Nie wiedziałam, o czym on myśli, ale ja wróciłam do jego słów, które zdecydowanie mnie zakłopotały... Ja na przywódczynię...? Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł... Co prawda, dbałam o to, aby dotrzymywać słowa, czułam się odpowiedzialna i do pewnego stopnia byłam gotowa „opiekować” się resztą klanu, ale... Po prostu dziwnie było mi o tym myśleć, postawić się w takiej sytuacji. Nie wiedziałam, co w tym takiego jest, ani nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale podświadomie czułam iż to zadanie jest wyjątkowo ciężkie. W pewien sposób współczułam Fallenowi i chciałam mu z tym pomóc, ale... Nie chciałam się narzucać. Dopiero co dołączyłam, poznaliśmy się i zakochaliśmy. Wolałam dać nam obojgu czas... Czułam, że musi minąć jeszcze trochę czasu, aż mój charakter się ustabilizuje. Teraz targały mną jeszcze różne uczucia, wydarzenia nadal miały na mnie duży wpływ... Nowy dom, partner... Nareszcie zaznaję pozytywnych uczuć i dziwiło mnie, jak bardzo stały się dla mnie ważne. Przez całe życie byłam spokojna, ale tylko na zewnątrz. Tutaj czułam się spokojna również „w duszy”. Nareszcie miałam coś, czym mogłam się zająć – tworzyłam swoją historię od nowa, więc moje myśli a pro po przeszłości mogły się skończyć. Wiedziałam jednak, że prawdopodobnie po raz ostatni muszę się z tym zmierzyć... Wypadało, abym mu o tym powiedziała
- Fallen...? – zapytałam, ponownie wyrywając go z zamyślenia
- Tak?
- Chciałabym ci coś powiedzieć... Coś o sobie, mojej historii. Powinieneś wiedzieć coś takiego, ale nie oczekuję, że ty powiesz coś o sobie. Widzę, że to dla ciebie trudne i nie chcę, żebyś wracał do czegoś, co jest bolesne - powiedziałam, po czym na chwilę zamilkłam. Musiałam jednak w końcu się zebrać w sobie – A więc... Gdy byłam malutka, na moich oczach moja matka została zabita i zabrała mnie jej oprawczyni. Chciała mnie „zaadoptować” i osiągnęła swój cel... Ojca zupełnie nie pamiętam, a zastępował mi go jej brat Lasteny – Arhus. Formalnie to on mnie wychował, traktował mnie jak córkę. Bardzo go ceniłam, dzięki niemu jestem tym, kim jestem. Choć bardzo bym chciała, nie mogę powiedzieć o nim złego słowa... Jednak cała ta magia prysnęła w momencie, gdy Arhus zdecydował powiedzieć mi prawdę, co się stało. Byłam bardzo młoda, ale w furii uciekłam z watahy... Byłam poniewierana, poniżana i atakowana przez watahy, które mijałam podczas mojej wędrówki... Do momentu, gdy trafiłam na taką, gdzie musiałam walczyć z Alfą, bo byłam uznana za stworzenie Szatana... Zabiłam go, ale zostałam obezwładniona i prawie utopiona... Nie wiem, jakim cudem przeżyłam, ale przez to mam traumę przed zbiornikami wodnymi, zwłaszcza rzekami... To wtedy był punkt przełomowy, i zdecydowałam, że nie chcę być dłużej poniżaną. Podszkoliłam moce i to ja stałam się agresorem. Spustoszyłam kilka terenów, rozbiłam kilka watah... Aż trafiłam tutaj... – mówiłam, nie patrząc na niego. Nie chciałam teraz, aby widział rozpacz w moich oczach – Dlatego, wiesz... Gdybym kiedykolwiek odwaliła coś głupiego, to... 

< Fallen? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!