piątek, 2 czerwca 2017

Od Silent Fear'a - C.D. Withered Rose "Brak spokoju"


Od samego początku rejestrowałem uważnie sposób, w jaki Withered Rose się na mnie patrzyła i było to moim zdaniem bardzo zabawne, jednak jak wiadomo, nie wolno nikogo skreślać, a co ważniejsze - wyciągać pochopnych wniosków. Może tak naprawdę patrzy na Althenę? Tego nie byłem w stanie stwierdzić, dlatego nie podejmowałem żadnych kroków i udawałem, że jej spojrzenia po prostu są przeze mnie ignorowane i widzę ją tak samo, jak Then. Kiedy With wyrżnęła, miałem problem, by się nie śmiać. Lubiłem, kiedy ktoś się tak wywalał i zdobywał obrażenia. Na mojej twarzy nie było widać żadnego współczucia czy przejęcia, po prostu uśmiech. To w końcu tylko trochę krwi, będzie żyć. 
 - No nie mów, że będziemy tu tak teraz siedzieć - Mruknąłem po chwili. 
 - Traktuj sprawę poważnie, Silent - Odpowiedziała mi Althena, na co parsknąłem śmiechem.
 - Przecież nic jej się nie stało! - Rzekłem z nutką poirytowania.
 - Dla ciebie to może nic - Odparła. - Nie warto jednak oceniać rany tylko po wyglądzie. Idź i poszukaj proszę jakichś ziół i innych roślin, którymi będzie można to obandażować.
 - Gdzie ja ci tu znajdę zioła?! - Krzyknąłem.
 - Nie wiem, przebiegnij się do Viridi Agmen, czy coś - Rzuciła Althena. - Masz coś znaleźć.
 - Eh... kobieca solidarność - Stwierdziłem. - Wy będziecie sobie tu siedzieć i plotkować, bla bla, a faceta wysyłacie żeby uganiał się za jakimiś ziółkami!
 - Jak chcesz to ja mogę pójść - Warknęła Althena, przewracając oczami. No przykro mi, czułem się bardzo źle traktowany i wykorzystywany przez te dwie i nie miałem zamiaru im ulegać.
 - Ok, ja popilnuję naszej niezdary - Rzekłem, a Althena odbiegła w poszukiwaniu ziółek leczniczych i bandaża. 
 - Uważaj kogo nazywasz niezdarą - Warknęła Withered Rose, kiedy zostaliśmy sami. Właśnie ze względu na to, usiadłem dalej, niż zamierzałem na początku, bo jeszcze bym oberwał. Zostanie we dwójkę było świetną okazją, by dowiedzieć się w końcu, czy te spojrzenia są kierowane na Althenę, czy na mnie, bo teraz Then tutaj nie było.
 - Potrzebujesz czegoś? Woda, soczek...? - Zapytałem.
 - Nadal siedzisz za blisko - Odpowiedziała wrednie.
 - Na rozkaz - Rzuciłem i odsunąłem się jeszcze kilka centymetrów. - To może pogadajmy o czymś, cokolwiek? Trochę głupio tak siedzieć w ciszy i tylko warczeć na siebie.
 - Althena pasuje do Fallen'a - Zaczęła nagle Withered Rose. Nie, błagam, tylko nie temat miłości, to już zbyt wiele, jak na jedną noc.
 - Ja zauważyłem to pierwszy - Odpowiedziałem z uśmiechem. - Na pewno się niedługo zejdą.
 - A ja do kogo pasuję? - Pytanie to obiło mi się echem po całej głowie. Robiła wszystko, aby zejść na ten temat. Bynajmniej nie czułem się z tym źle, bo choć nie lubię takich sytuacji, nie miałem zamiaru jej skreślać. Jednak mimo wszystko, uważałem, że znamy się za krótko, by cokolwiek z tego wynikło.
 - W sumie, ty i Althena całkiem nieźle się dogadujecie - Zaśmiałem się, a po chwili oberwałem ze zdrowej łapy wilczycy. - Hej, ogarnij się, to tylko żart.
 - Twoje żarty są irytujące - Mruknęła z wrednym uśmiechem. 
 - Ale tobie się to podoba - Odpowiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. Nie zdawałem sobie sprawy ze swojej kwestii. Kiedy ogarnąłem, że nie było to najlepsze posunięcie, bo wilczyca zrobiła się ciut czerwona, spuściłem wzrok i zakaszlałem sztucznie. - To ten... może opowiesz mi coś o sobie?
Miałem nadzieję, że dzięki temu tematowi rozmowa powróci na dawny tor. Byłem też ciekaw, co działo się z Altheną i gdzie są te cholerne ziółka, bo zaczynało się już robić dziwnie.

< With? Althena? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!