Od niecałego roku należałem do Klanu Luminosum Iter i musiałem przyznać, że tutaj wreszcie, póki co, odnalazłem spokój. Najwięcej czasu spędzałem z Samsawell'em, a także rosnącą jak na drożdżach Sairą, która zdawała się mnie polubić. Poświęcałem jeszcze swój wolny czas na doglądanie Estranged, lecz od tamtego dnia nie spotkałem Fallen'a ani razu, jednak wciąż miałem wrażenie, że jestem przez kogoś obserwowany.
— Uważaj! — zawołała młoda wilczyca, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. Automatycznie obróciłem głową w jej stronę, podnosząc się gwałtownie z siadu, a śnieżka trafiła mnie idealnie między oczy.
Potrząsnąłem łbem, zrzucając z siebie rozwalony po całym pysku śnieg i spojrzałem na Sairę, która uśmiechała się wyzywająco. Uśmiechnąłem się, dając jej do zrozumienia, że przyjmuje wyzwanie.
Ruszyła przed siebie biegiem, z wprawą przeskakując przez śnieżne zaspy i śmiejąc się radośnie. Skubana była szybka i całkiem wysportowana jak na swój wiek. Oczywiście ja, starałem się wznowić treningi, ale szło mi to niezbyt dobrze przez lewą łapę.
Udało mi się po chwili dogonić waderę, ale ta zahamowała gwałtownie i płynnie skręciła. Ja niestety takiego szczęścia nie miałem. Ku mojemu nieszczęściu przyrżnąłem porządnie w drzewo tak mocno, że śnieg, który osiadł na gałęziach, spadł na mnie, a przed oczami pojawiły mi się gwiazdki.
— Clive! Jesteś cały? — zapytała z przejęciem, kiedy to wydostałem się spod sterty białego puchu. Zamrugałem kilka razy, starając się tym samym, aby mój wzrok wrócił do normy i świat przestał wirować.
— Chyba tak.
< Saira? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!